Chinaski kochający Lydię i nieustannie ją zdradzający, a w chwili obecnej czekający na Mindy, którą zna jedynie z listów i rozmów telefonicznych (Charles Bukowski „Kobiety”):
Siedziałem na lotnisku czekając na jej samolot. Byłem zdenerwowany jak diabli. Nie można polegać na zdjęciach, nigdy nie można mieć pewności. Chciało mi się rzygać. Zapaliłem papierosa i zakrztusiłem się. Po co robię takie rzeczy? Wcale jej teraz nie chcę. A ona przylatuje aż z Nowego Jorku. Przecież znam wiele kobiet. Po co mi ciągle nowe? Co usiłuję osiągnąć? Nowe przygody są ekscytujące, ale oznaczają też ciężką harówę. W pierwszym pocałunku i w pierwszym stosunku tkwi pewna doza dramatyzmu. Ludzie z początku wydają się interesujący, ale potem, stopniowo, lecz nieodwracalnie, wychodzą na jaw wszystkie ich wady i odchylenia od normy. Kobiety. Zawsze w końcu przestaję je obchodzić, a i one tracą dla mnie znaczenie.
Po co mi to wszystko?
Co mi to daje?
PS Wiem, że jednym łatwiej, innym trudniej wczuć się w tę postać ;)