Wiekopomna chwila. Wpis o Kominku. Pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz mam możliwość napisać o nim z pozycji obserwatora. Niedługo wszystko skażone będzie subiektywnymi wrażeniami. To są rzeczy nieodwracalne, dlatego rejestruję, póki czas.

Aha, i od razu zaznaczam, że interesuje mnie tylko Jasna Strona Mocy. Dlatego, jeśli odniesiesz wrażenie, że poniższy tekst ocieka lukrem, to jesteś bystrzacha.
Pytanie na start – kim jest Tomek Tomczyk, czyli Kominek?
Człowiekiem. Mężczyzną. Blogerem. Jeśli czytasz albo tworzysz blogi z pewnością go znasz. Nie ma żony, ale ma dzieci: Kominek IN, Kominek ES. Kiedyś podobno rzucał kurwami i był bardzo złymchłopcem, dziś tylko takim bywa. Chociaż całkiem niedawno popełnił wpis à la dawny Kominek (do tego moja ulubiona psycho-seksuologiczna tematyka). Rozumiem jego poglądy i traktuję je poważnie, ale nie biorę ich do siebie, zwłaszcza tych „szowinistycznych”. Pewnie dzięki temu tak bardzo go lubię. Dla mnie to zabawa słowem, a trzeba przyznać, że akurat Tomek potrafi rozbierane sceny ubrać ładnie w słowa. Poza tym dziś więcej pisze o mediach i stylu życia, a najbrzydszy wyraz, jakiego używa w tekstach to „pupa”. Prawie taka Gombrowiczowska.
Prawda. Nie potrzebujesz jej do szczęścia
Jeśli ja nie pokazuję siebie prawdziwej w sieci, to nie będę łudziła się, że Ty czy Tomek takimi właśnie siebie pokazujecie. To, co przedstawiamy, to raczej wyobrażenie, kreacja, choć jednocześnie nie ma ona nic wspólnego z kłamstwem czy oszustwem. Zdając sobie z tego sprawę, traktuję Kominka i każdego innego blogera jak czystą kartę, którą mogę zabazgrać po swojemu, poznając go osobiście. Ale z treści i przekazu, jaki generuje, korzystam już teraz.
Dostępność osoby vs dostępność jej wytworów
Co wzięłam od Kominka
Odniosę się głównie do książki (trzymam ją właśnie w ręce, żeby odtworzyć klimat, kiedy czytałam ją pierwszy raz). Świadomie unikam słowa „recenzja”. Jeśli analizuję i oceniam, to chyba wyłącznie siebie (pamiętacie – lustro). Bo jeżeli coś w „Blogerze” wkurza mnie, irytuje albo po prostu budzi emocje, to nie bez powodu. Ale Kominek może nie mieć z tym nic wspólnego. Warto zapamiętać te momenty (autoanaliza). Jestę blogerę, ale też jestę psychologię.
Konferencja z „blogerem”
1. Ludzie piszą, że ta książka motywuje ich i daje kopa
Mnie przygnębiła, pokazała Kominkowe realia, mnóstwo „porażek”, upór i niełatwą drogę. Wzbudziła szacunek do Tomka.
2. Ludzie piszą, że to nie jest poradnik
Ja przeczytałam tam mnóstwo porad – bardzo praktycznych. Chociaż mogą one za moment stać się mało aktualne, bo wszystko szybko się zmienia, ale na chwilę obecną znajdziesz w „Blogerze” bardzo konkretne odpowiedzi. Co robić, czego nie robić, jak się zachować i na co uważać, a wszystko oparte na Kominkowej empirii.
3. Spuchnięte EGO
Nie zaprzeczę – widać między wierszami, że jest ono u Tomka nieco powiększone ;). Po pierwsze, może to tylko poza i dostrzegamy to, co autor chciał, żebyśmy zobaczyli. A po drugie, EGO blogera powinno być niewymiarowe. W innych zawodach „spuchnięte EGO” ma raczej negatywne konotacje, w blogosferze jest warunkiem sukcesu.
4. Podobno czyta się ją jednym tchem
Przyznam, że musiałam się trochę więcej naoddychać. Środek książki traktuje wprawdzie o blogowaniu, ale wstęp i epilog są wręcz intymne. Tomek to spec od emocji, a ja jestem empatyczna i nadmiernie wrażliwa. Momentami chętnie usiadłabym odpocząć na tej jego „ławeczce”.
Wywraca świat do góry nogami
W Kominkowym podejściu do blogowania lubię przede wszystkim sposób podjęcia tematu. Nie pokazuje jak myśleć, ale jak myśleć inaczej. Jest taka książka Paula Ardena, której tytuł stanowiłby doskonałą nazwę dla prowadzonych przez Tomka wykładów – „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie”.
Ze szkolenia
- Nie opisuj rzeczywistości. Twórz ją.
- Nie musisz być obiektywny. Bądź dumny z tego, że jesteś subiektywny.
- Nie bój się, nie wyjaśniaj, nie przepraszaj swojej społeczności. „Uśpij kotka” ;)
Z Blog Forum Gdańsk
Na pytanie, czy Kominek zginie, czy moda na niego skończy się, odpowiada – moda na mnie jeszcze się nie zaczęła.
To, co może dać nam Kominek, to wiedza, doświadczenie i zielone światło. Nie wyobrażam sobie przechodzić tej mozolnej drogi zupełnie od początku. Energia bywa jeszcze odnawialna, ale czas – nie.