Człowiek w cywilizowanym społeczeństwie pragnie wiecznej miłości romantycznej. Pojawiają się w związku z tym pytania: Czy krótka miłość jest prawdziwa? I czy prawdziwa miłość musi być szalona?

Tak często powołujemy się na ewolucję i nasze pierwotne tendencje (np. człowiek „z natury” jest nie mono a poligamiczny itp.). Powołajmy się więc jeszcze raz. Oszałamiająca miłość? Okazuje się, że to też wbrew naturze. Każde olśnienie kiedyś mija. Możemy zaprzestać szukania osoby, w życiu z którą fajerwerki wystrzeliwują non stop, a Sylwester trwa 365 dni w roku.
Terapeuci przypominają:
Większość ssaków przeżywa okres rui, w którym kierowana wyłącznie instynktem zachowania gatunku, zapomina o własnym bezpieczeństwie (tak jak my nieracjonalnie zachowujący się w pierwszych miesiącach zakochania). Potem przez pewien czas panuje spokój. Jedynie człowiek w cywilizowanym społeczeństwie pragnie wiecznej miłości romantycznej. Zupełnie wbrew ludzkiej naturze i biologicznej konieczności człowiek ustawicznie i uparcie wmawia sobie, że prawdziwą miłością jest tylko miłość oszałamiająca, trwająca wiecznie.
(Miroslav Plzák)
Mechanizm jest prosty: gonimy za złudzeniem wspaniałej miłości, szczęściarzom udaje się ją nawet na chwilę złapać, potem gubimy ten czar (np. w małżeństwie), po czym zaczynamy szukać go gdzie indziej. I tak dalej…
Wydaje mi się, że ewolucja jest najprostszym i zbyt często stosowanym usprawiedliwieniem nieodpowiedzialnych zachowań ludzi. Ale dziś nie mam powodów, żeby podważać ewolucyjne prawdy i wreszcie się z nimi zgadzam: Krótka miłość też jest prawdziwa, a prawdziwa miłość nie musi (a nawet na dłuższą metę nie powinna) być oszałamiająca.