Związki przechodzą swoje fazy, a w poszczególnych fazach kryzysy, ale spójrzmy na to zupełnie inaczej. Spójrzmy z zewnątrz. Z czego wynika szereg nieporozumień między partnerami, o co w nich chodzi?
Zazwyczaj o nic nie chodzi
Zarówno on, jak i ona muszą to zrozumieć, jeśli mają jeszcze choć odrobinę nadziei i pragnienie, aby się nie rozstawać. I za każdym razem, kiedy znowu wydaje im się, że o coś chodzi, muszą po raz kolejny zdać sobie sprawę, że znooowu o nic nie chodzi.
Jak to o nic? Przecież są kłótnie i nieporozumienia. Chyba nie ma związku, w którym nie dochodzi do spięć. A jeśli zachował się taki, to też odrobinę niepokojące. Kłótnia, o ile w jej trakcie nie wytłuczemy całej zastawy i nie pozabijamy się wzajemnie, może być całkiem konstruktywna.
Zależność – niezależność
- Z czego wynika walka między partnerami? Czy naprawdę spór toczy się o niewyniesione śmieci, nieodebrane z przedszkola dziecko albo brak seksu od czterech miesięcy? Niezupełnie. To tylko zewnętrzne scenki.
- W każdym związku chodzi o zależność, o to, kto bardziej musi się starać, komu bardziej zależy, kto mocniej kocha, a kto mniej. Nie zawsze jest to jasno powiedziane, ale gdzieś „pod skórą” czujemy, że toczy się między nami taka właśnie gra. To widać. Widać, kto wydzwania, jeśli spóźniasz się pięć minut, widać kto jest bardziej zazdrosny, bardziej podporządkowany, widać, kto chce ratować związek, kto jest w stanie więcej poświęcić. I widać też, kto w tym układzie jest bardziej niezależny, kto sam sobie poradzi i szybciej otrze łzy.
- Wszyscy funkcjonujemy w układzie niezależność-zależność, dominacja-podporządkowanie. Wiąże się z tym wiele spraw, np. atrakcyjność – osoba niezależna, mniej dostępna, „wymykająca się” jest bardziej pożądana, osoba zależna, podporządkowana, przybiegająca na każde zawołanie, nie budzi aż takich emocji. To wszystko jest ważne, bo buduje napięcie (dobre i złe napięcie), ale czy napięcie to wystarczający powód do kłótni?
O co chodzi w partnerskich czy konkretnie małżeńskich nieporozumieniach?
- Przypomnijmy – o nic nie chodzi. Oczywiście istnieją poważne sprawy, które zagrażają związkowi, np. choroba dziecka albo któregoś z partnerów, wypadek, utrata pracy, śmierć kogoś bliskiego lub inne nieszczęście przychodzące z zewnątrz. I wówczas rzeczywiście o coś chodzi. Związek wystawiony jest wtedy na próbę, której może nie wytrzymać. Ale bywa też, że partnerzy obierają w takiej sytuacji wspólny front, a radzenie sobie z nieszczęściem wzmacnia łączącą ich relację (mają wspólny cel do osiągnięcia albo tego samego wroga do pokonania).
- Jeśli natomiast żadna życiowa katastrofa ich nie spotkała, w nieporozumieniu, jakie między nimi zaistniało o nic nie chodzi. Walka nie wynika wtedy z zagrożenia, bardziej z luksusowych warunków tej relacji.
- Słyszymy czasem – „w dupach im się poprzewracało… mają wszystko – są zdrowi, bogaci, a kłócą się o to, gdzie na wakacje wyjechać”. Oczywiście, że jest to przejaskrawiony komentarz, bo kłócą się między sobą partnerzy z różnych grup społecznych i w różnym stopniu zamożni, a więc niekoniecznie o wakacje, ale chociażby wyniesienie przysłowiowych śmieci. Łączy ich jedno – nie spotkało ich obiektywne nieszczęście.
- Kłócą się, bo istnieje pewna nierównowaga zależności między nimi – naruszona została symetria stosunku uczuciowego. Takiej symetrii nigdy w pełni nie osiągamy, ale możemy próbować zbliżać się do środka. Natomiast świadomość istnienia różnic na poziomie zależność-niezależność może uchronić nas od rozpadu związku. O ile zachowany zimną krew (co nie jest łatwe), ruszymy głową i zaczniemy reagować rozsądnie. Opanowanie to najważniejszy element tej układanki.
Skoro o nic nie chodzi, to jak ratować związek?
Jeśli tylko związek nie jest zagrożony z zewnątrz i nikt z niego nie chce uciekać np. do innego, nowego partnera, czyli mówimy o obustronnej współpracy, można spróbować pewnych sposobów. Jakich? Przeczytaj tutaj.