PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Odzyskiwanie dostępu do zablokowanych emocji i przeżyć

Psychologia zakłada, że życie składa się z etapów, które należy przejść. Na każdym z nich przyswajamy coś nowego. Jednak niektóre etapy omijają nas, pozostawiając braki. W jaki sposób możemy je nadrobić? Czy w ogóle można nadrobić tego rodzaju zaległości, odzyskać dostęp do uczuć, emocji, usunąć ograniczenia i blokady?

zablokowane emocje

Przeżycia akceptowane (jawne) i nieakceptowane (ukrywane przed otoczeniem i… przed sobą)

Chodzi o coś więcej niż odhaczenie danego etapu. Zablokowanie choćby jednej emocji (słowa „emocje” i „uczucia” będę stosowała zamiennie, chociaż psychologowie nie stawiają między nimi znaku równości) niesie za sobą konsekwencje. Zwykle lekcje z poprzedniego etapu potrzebne są, aby we właściwy sposób przejść do następnego. Najczęściej nie jesteśmy nawet świadomi, że oto właśnie odbywamy jakąś lekcję. Zwłaszcza w dzieciństwie, kiedy wszystko, co nas spotyka jest zapisywaniem czystej karty poprzez obserwowanie, naśladowanie, doświadczanie, przeżywanie. Ale już wtedy jedne przeżycia są akceptowane i mogą być jawne, natomiast dla innych przeżyć nie ma przyzwolenia, dlatego uczymy się ukrywać je. Najpierw przed otoczeniem, a potem już nawet przed sobą.

Polecam koniecznie przeczytać: Dom, w którym można zwariować

Co jeśli opuści się jakiś etap?

Na szczęście pominięcie etapu niekoniecznie oznacza problemy do końca życia. Zwykle można nadrobić dany fragment, tzn. odzyskać dostęp do przeżyć, emocji i móc z nich korzystać w przyszłości. Życie samo stawia nas w sytuacjach kolejnych prób, wyzwań. W jakimś sensie prowokuje nas do wykazania się umiejętnościami, które mamy lub które właśnie potrzebujemy zdobyć/wydobyć, żeby „poradzić sobie”.

Można nazwać to uzupełnianiem braków lub szukaniem przeżyć zastępczych. Chociaż raczej nie szukamy tych przeżyć celowo, w sposób przemyślany czy zaplanowany.  Szanse na przejście zaległego etapu są duże, ponieważ jak już wspomniałam, taką osobę nieświadomie jakby ciągnie do sytuacji, które stanowią okazję do nadrobienia braku. Dlatego jeśli tylko pojawia się możliwość uczestniczenia w zastępczym doświadczeniu, wykorzystuje ją lepiej niż inni. Wprawdzie u dorosłych (już nie dzieci), świadome wysiłki też się zdarzają. Sami mówimy przecież niejednokrotnie, że chcemy się rozwijać – widząc jakąś „zaległość”, celowo wystawiamy się na próby nadrobienia jej. Jednak chyba nie zdajemy sobie sprawy, na ile prób (szans) codziennie wystawia nas „podświadomość” bez naszej wiedzy.

Wydawałoby się, że oprócz pewnego wysiłku, jaki w celu nadrobienia lekcji trzeba podjąć, właściwie nie ma problemu. Wszystko można by nadrobić.

A jednak nie zawsze i nie wszystko idzie tak gładko…

Brak świadomości istnienia pominiętych etapów

Jedna z podstawowych trudności to niezauważanie pominiętego etapu. Widzimy efekty czy też przejawy, czyli jest nam w jakimś obszarze trudno, ale nie potrafimy zidentyfikować źródła i uzasadnić dlaczego. Nie zdajemy sobie sprawy z przyczyn. Pozostajemy „ślepi”.

Przed chwilą pisałam, że nieświadomie ciągnie nas do przeżycia straconych chwil, żeby nadrobić lekcje. I najczęściej rzeczywiście tak jest, ale niektóre osoby jednak coś bardzo powstrzymuje. Jakby wstydziły się (właściwie nie one same, ich psychika) tych braków. Jakby nawet nie chciały patrzeć w ich stronę. Jakby potrzebowały odżegnać się od nich, trwać przed sobą w przekonaniu: „Mnie to nie dotyczy”. Do tego stopnia, że same przed sobą nie chcą widzieć (i nie widzą) braków. Najpierw ukrywają je przed innymi, a po jakimś czasie właśnie nawet przed sobą.

Dzieje się tak, jeśli przez odpowiednio długi czas unikają pewnego typu myśli czy uczuć, odwracając uwagę, kiedy pojawiają się one choćby na sekundę. To tak jakby w swojej głowie zaciągnęły kurtynę, żeby odgrodzić się od tego, na co nie chcą patrzeć. Lepsze to niż czuć się niewartym akceptacji, miłości…

Dlaczego dobrze byłoby odkryć swoje pominięte etapy i spróbować je przejść?

1. Oczywiście lżej, łatwiej i ostatecznie szczęśliwiej żyje się, mając wszystko „załatwione”, rozliczone, niepoukrywane, wolne od lęku i obaw. Po prostu jawne.

Zobacz: To, czym jesteś wystarczy, jeśli tylko będziesz tym jawnie.

 

2. W szczególności przekłada się to na relacje – angażujemy się wówczas w lepsze, bardziej satysfakcjonujące związki. I tu przypomina mi się kolejny wpis o tym, jak przyciągamy się wzajemnie. Nie na zasadzie czary-mary, ale właśnie zgodnie z pewnymi prawidłowościami.

Ludzi ciągnie do siebie to, że nie udało im się zaliczyć tego samego etapu. Potem oboje mają skłonność do odcinania się od takich samych uczuć.

Przeczytaj: Kurtyna w górę, czyli jak zwiększyć szanse na udany związek
oraz Wybierz partnera innego niż zwykle

 

3. Możemy wtedy korzystać ze swojego potencjału. Bez niepotrzebnych zahamowań. Czyli nie tylko unikamy problemów, ale wzbogacamy się. To inna jakość życia.

4. Przestajemy szkodzić innym – i obcym, i bliskim – poprzez traktowanie ich z nie w pełni zdrowej perspektywy (dajemy czegoś za dużo, a czegoś nie dajemy wcale), np. nie mając w sobie akceptacji dla „okrucieństwa”, można być nadopiekuńczym względem swojego dziecka. Szerzej blokadę tę omówię za chwilę. Po przerobieniu jej, zaczynamy reagować zdrowo.

5. Jesteśmy bardziej elastyczni w swoich zachowaniach, wyborach. Zamiast skrajnych postaw możemy na bieżąco rozważać i decydować. Na zasadzie: W tym momencie powstrzymam się od złośliwej reakcji, a w innym oto właśnie czuję, że jak najbardziej muszę zareagować ostrzej, bo nie pozwalam innym na coś itp.

6. Poza tym jeśli trzymamy coś za kurtyną (trzymamy nie zdając sobie sprawy, że coś tam ukryliśmy), ponieważ tego u siebie nie akceptujemy, to ponosimy pewne koszty. Co jakiś czas nieakceptowane uczucia i tak na chwilę zza kurtyny wyjrzą – to nie jest tak, że dzięki ukryciu ich tam cały czas jesteśmy w stanie czuć się dobrze. Trzymanie czegoś za kurtyną pochłania jak łatwo się domyślić dużo energii.

Wszystko, co próbujemy zasłaniać, może nagle wyjść na światło dzienne, gdy mamy słabszy czas, jesteśmy chorzy, zmęczeni albo… pijani. Tak, tu pewnie niektórym przyjdzie na myśl znane powiedzonko, które mówi, że dopiero po pijaku ludzie są prawdziwi czy też mówią prawdę. Nie do końca się zgodzę, ale na pewno trzeba przyznać, że spada wówczas ich poziom kontroli i łatwiej odchylić kurtynę.

Pamiętajmy, że nie ukrywamy w sobie czegoś celowo. To się najczęściej ukrywa jakby samo, bez naszych świadomych decyzji. A wręcz przed nami samymi. Dlatego kiedy się nagle ujawni, może nas zaskoczyć. Mówi się, że taki wysiłek sprzyja różnym dolegliwościom psychosomatycznym: bólom głowy, brzucha, kręgosłupa, niestrawności, podwyższonemu ciśnieniu, chorobom o podłożu reumatycznym itd.

Dostęp do całej gamy uczuć bez wyjątku

Już chyba wszyscy słyszeli o tym, że każda emocja jest dobra i każda pełni jakąś pożyteczną funkcję. Nawet te, które uważamy za „negatywne” (np. złość, zazdrość, okrucieństwo) – pod warunkiem, że nie odcięliśmy się od nich, w jakimś stopniu panujemy nad nimi. Mamy do nich dostęp, kiedy są nam potrzebne – w przeciwieństwie do osób, których uczucia utknęły za kurtyną.

Znany brytyjski psychiatra Robin Skynner w ten oto sposób tłumaczył, co się dzieje, jeśli odcięliśmy się od uczuć:

Wtedy tracimy z nimi kontakt i tak czy owak nigdy nie nauczymy się ich kontrolować. Więc kiedy dojdzie do wybuchu, będą nieopanowane i destrukcyjne. Natomiast jeśli się od nich nie odcinamy, uświadamiamy je sobie i traktujemy względnie spokojnie, to możemy jakoś na nie wpływać.

Złość, zazdrość, okrucieństwo

Różne osoby odcinają się od różnych kombinacji uczuć, ale to co nas łączy to fakt, że wszyscy od jakichś się odcinamy. Natura ludzka jest wszędzie bardzo podobna. Psychika człowieka zawiera taką samą gamę uczuć. Weźmy dla przykładu trzy uczucia, które dosyć często lądują właśnie za kurtyną: złość, zazdrość, okrucieństwo.

Złość

Zablokowana złość może sprawiać, że jesteśmy bierni, nieśmiali lub po prostu zbyt mili. Nie potrafimy bronić się, odpowiadać niezgodą na dotykające nas zachowania innych osób.

Zobacz: Ze złością jest jak z kichaniem. Lepiej nie powstrzymywać

 

O swojej nagle odblokowanej złości kiedyś już wspomniałam. To akurat było niezwykle przyjemne uczucie pozwolić jej wychylić się zza kurtyny. Właściwie bezwiednie. Sama się wychyliła, bo miałam obniżony próg reakcji w danym momencie dzięki wysiłkowi fizycznemu. Doświadczyłam, jak lekko można się poczuć, puszczając kontrolę nad tą emocją.

Zazdrość

Tyle już pisałam o zazdrości, zwykle w kontekście problemu, np. jak radzić sobie z zazdrością. Tymczasem okazuje się, że i zazdrość jest nam potrzebna, a już na pewno nie powinna zaplątać się gdzieś za kurtynę. Daje bowiem dostęp do zdrowej rywalizacji w pracy, w sporcie, w grze, np. pozwala współzawodniczyć z kimś, kogo podziwiamy. Myślę, że tę konstruktywną, bo uświadomioną zazdrość, do której mamy dostęp, najlepiej obrazują słowa kierowane przez nas czasem do osób z otoczenia: „Ale Ci dobrze, zazdroszczę Ci, że…”.

Okrucieństwo

Wydawałoby się, że to zbyt mocne. Złość, bunt, zazdrość, umiejętność stawiania granic… To wszystko jak najbardziej potrzebne, ale okrucieństwo? Dlaczego do niego również dobrze byłoby mieć dostęp?

Mówi się, że czasami trzeba kogoś zranić dla jego dobra. Na przykład jakimś rodzajem okrucieństwa musi wykazać się osoba informująca swojego partnera o konieczności rozstania.

Bardzo okrutny bywa też rodzic, który nie spełnia wszystkich życzeń dziecka, ponieważ zachęca je do samodzielności lub chroni przed czymś, co mogłoby dziecku zaszkodzić. Niby dyskomfort ten dawkujemy dzieciom (żeby one z kolei nie musiały poukrywać niektórych emocji za kurtyną), pozwalamy im krok po kroku spotykać się ze swoim lękiem i przezwyciężać go, ale jednak jest w tym pewien rodzaj właśnie okrucieństwa. Podobnie z zakazami „dla dobra dziecka”.

Ach, no i tak samo działa psychoterapeuta, który konfrontuje pacjenta/klienta z przykrymi doświadczeniami. Wspomniany już wyżej Robin Skynner podawał przykład chirurga, który rzeczywiście również nie może mieć okrucieństwa ukrytego za kurtyną, ponieważ byłby zbyt wrażliwy, aby wykonywać swój zawód. Musi mieć do tej emocji pełny dostęp, żeby go ona nie przerażała, i żeby móc z niej korzystać.

Jak widać przykładów, pokazujących potrzebę dostępu do „okrucieństwa”, wcale nie jest tak mało.

Skynner podaje jeszcze inne dotyczące różnych emocji i stanów:

A więc ktoś, kto wyzbył się ciepłych uczuć, wygląda nieprzyjaźnie. Ktoś, kto odciął się od złości, jest zbyt dobry, żeby mógł być prawdziwy; utrata odwagi powoduje nieśmiałość; brak zazdrości oznacza niezdolność do podejmowania współzawodnictwa; zanik uczuć seksualnych wywołuje sztywność; przez odcięcie się od smutku stajemy się lekko maniakalni; zaś w wyniku stłumienia lęku człowiek może być okropnie niebezpieczny!

Odnaleźć się w sobie

Wszystkie uczucia są pożyteczne, jeśli je sobie uświadomimy i traktujemy je spokojnie. Mamy mieć do nich dostęp, kiedy są nam potrzebne. Mamy umieć nad nimi panować. A przede wszystkim dzięki temu umieć z nich korzystać. I to ze wszystkich. 

W przeciwnym razie pozostajemy pełni „martwych pól”, uczuć, które „nie działają”, emocji i przeżyć ubranych w czapki niewidki. Funkcjonowanie w  niektórych obszarach życia przypomina wtedy zabawę w ciuciubabkę. Albo w chowanego z samym sobą.


***

Mam nadzieję, że zmotywowałam Was do poszukiwań. Poszukiwań tego, co i tak przecież chce być odnalezione. I nie da nam o sobie zapomnieć.

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl