Nie chodzi o to, żeby ona była damesą, a on jej służącym. To by nie miało nic wspólnego z szarmancją. Ani szarmanckością, ani szarmanterią. Różnie słowa te brzmią, ale wszystkie znaczą właściwie to samo i wszystkie są poprawne (taka mała dygresja językowa na początek, bo sama jeszcze niedawno nie byłam pewna) ;)
Nierówność w zachowaniu, ale symetria uczuciowa w związku
Panowie w wielu sprawach podporządkowują się życzeniom swoich kobiet. Chodzi o pewną nierówność w zachowaniu, ale nie o nierówność łączącego ich stosunku uczuciowego. Dlatego pewnie nikt poza skrajnymi feministkami nie uważa szarmancji za coś nierównoprawnego. Chyba, że za tymi gestami idą inne ukryte przesłania. Ale akurat ten wątek wolałabym rozwinąć przy innej okazji.
Otwiera drzwi, puszcza przodem (choć to akurat zależy od kultury, zwyczajów danego środowiska), podaje płaszcz, niesie zakupy, przenosi przez rzekę, wnosi po schodach i rzuca romantycznie (albo dziko) na łóżko. Okej okej, może popłynęłam trochę za daleko, ale pewnie sami potraficie wyobrazić sobie szarmanckiego mężczyznę ;).
Zauważcie, że nie używamy tego słowa względem kobiety. Nigdy też nie widziałam niewiasty przenoszącej ukochanego przez rwący potok, chociaż widziałam kobietę zawaloną siatami obok mężczyzny kroczącego z puszką piwa. Patrząc na nich zauważyłam u siebie spory dysonans poznawczy, co znaczy, że istnieje szarmanckość, skoro istnieje wyraźny jej brak. Oczywiście po pierwsze owa kobieta może nawet pragnąć dźwigać te siaty, a po drugie dlaczego niby on miałby je dźwigać – bo jest mężczyzną? Przecież mamy równouprawnienie.
Szarmancja jest ponad to.
Przyzwoitość to coś więcej niż uprzejmość
Mężczyzna, którego łączy jakakolwiek relacja z idącą obok niego kobietą nawet nie zastanawia się, czy jej pomóc. Po prostu to robi. A właściwie to zachowuje się podobnie również względem obcych. Sama już nie wiem, czy to jest szarmancja, czy zwykła ludzka przyzwoitość. Bo czy panowie wrzucający w pociągu mój bagaż na wysoką półkę są szarmanccy czy po prostu mili, dobrze wychowani?
Inna sprawa, że nawet same kobiety nie potrafią jednoznacznie powiedzieć, czy lubią, kiedy mężczyzna jest szarmancki. Jeśli chodzi o obcego, zupełnie im obojętnego – różnie bywa. Niektóre z nas mogą odebrać jego zachowanie jako seksistowskie, uwłaczające godności (np. całowanie w rękę, czy wręczanie kwiatów w Dniu Kobiet), a może nawet jako molestowanie seksualne (w zależności od kontekstu). Skupmy się więc na najbliższych, bo z ich strony dużo częściej oczekujemy, a nawet wymagamy takich zachowań.
Szarmancja w związku
W bliskich relacjach postawa ta przejawia się na dwa sposoby:
- w zachowaniu, w gestach
- w uleganiu, podporządkowywaniu się życzeniom
Pierwszy z nich praktykowany może być i zazwyczaj jest przez całe życie (przepuszczanie w drzwiach, wnoszenie zakupów po schodach itp.) i z tym większych dylematów nie ma, drugi – nie musi być stosowany, a w zaawansowanych fazach związku nawet nie powinien.
Zauważcie, że na początku znajomości idziemy tam, gdzie chce kobieta. Jeśli mężczyzna proponuje, że pójdą nad Wisłę, a ona stwierdzi, że jest za zimno, to nie wybiorą się tam. Jeśli jemu coś nie odpowiada, to i tak ulegnie jej decyzji „z grzeczności”. Chociaż rozsądna dziewczyna nie będzie raczej torturowała chłopaka swoimi preferencjami i niejednokrotnie pójdzie mu na rękę, to i tak w tych pierwszych kilku miesiącach naturalnym jest, że jej zostawia się prawo decydowania. I tak dzieje się zarówno wśród zakochujących się nastolatków, jak i w każdym innym wieku.
Niebezpiecznie jest w ciągu tych pierwszych (powiedzmy ośmiu czy dziecięciu) miesięcy pobrać się, bo za chwilę wszystko się zmieni. Przynajmniej powinno. I oby nikt nie był zaskoczony ;).
Czas na równoprawne decydowanie we dwoje
Kończy się etap, kiedy o wszystkim czy chciała, czy nie chciała, mogła decydować kobieta. On mimo, że się czasem nie zgadzał to i tak przystawał na jej wybory. Przy okazji był szarmancki i wpatrzony w nią jak w obrazek. Nagle mężczyzna robi to, na co ma ochotę. Stawia granice i już nie we wszystkich sprawach się zgadza.
Choć to naturalne i „zdrowe”, to u niedojrzałej (niezależnie od wieku) dziewczyny pojawia się w związku z tym milion obaw i wątpliwości, np. zaniepokojona myśli sobie „chyba przeszło mu zakochanie”… I tu akurat ma rację, bo zdecydowanie jest to już inne, chociaż wcale nie gorsze, praktyczniejsze zakochanie, które powinno im obojgu wyjść na dobre.
Zazwyczaj jednak jesteśmy przekonani, że kiedy kończy się „tamto zakochanie”, to za chwilę skończy się wszystko. Prześledźcie, ile dobrze zapowiadających się związków psuję się na tym przejściowym etapie.
Możliwe reakcje
- Z ust zalęknionej osoby padają zarzuty: zmieniłeś się, byłeś inny, nie chcesz już spędzać ze mną tyle czasu, co kiedyś, wolisz wyjść do ludzi niż pogadać. To wszystko prawda. Tylko, że to jest normalne i na tym etapie dobre.
- Osoba, która to zrozumie, pomaga i sprzyja związkowi. Osoba, która ze względu na lęk i brak bezpieczeństwa będzie próbowała walczyć i wymuszać zachowania z pierwszych miesięcy znajomości – zniszczy wszystko.
- Osoby z najbliższego otoczenia niejednokrotnie pomagają niszczyć. Mama, koleżanka, sąsiad mówią – co to za facet, jest cały dzień poza domem, więc każdą sekundę po pracy powinien chcieć spędzać z Tobą.
Nie naprawiaj czegoś, co nie jest zepsute
Wszystko działa dobrze, ale ponieważ ulega zmianom, to wydaje nam się, że się psuje. Zaczynamy sprzeciwiać się temu, co wymaga akceptacji, elastyczności i dostosowania, a nie naprawy.
Przychodzi piękny czas w związku – start w konstruktywną relację. I żeby tylko nikt nie pomylił go z zagrożeniem i nie uparł się, aby walczyć o to, co było.
Hormony delikatnie przycichają, pod względem seksualnym zaczyna się harmonijna stabilizacja. Świetmy moment, żeby robić wspólnie i osobno fajne rzeczy. Dobry czas na pracę, na tworzenie, na wyjście „w świat” i przyniesienie nowej energii z zewnątrz.
Wejdź na wyższy poziom
Częściej przedstawiam tutaj kobietę jako osobę, która chce zachować status quo, bo to ona była do tej pory w sytuacji uprzywilejowanej ze względu na naturę początków relacji. Ma prawo odczuć zmianę.
Natomiast mężczyzna na tym rozluźnionym etapie związku też może poczuć się zagrożony, jeśli z różnych względów był w pozycji nadrzędnej, uprzywilejowanej, np. czuł, że kobiecie bardziej zależy, że często mu ulega itp. Zmiana go zaniepokoi.
Niezależnie od tego, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną moment przejścia na inny etap relacji powinien być czasem dla Ciebie. Dobrze jest wtedy nie zajmować jakoś szczególnie partnerem/partnerką, ale przede wszystkim zaopiekować się sobą. Uważać na siebie. Zero wyrzutów względem partnera/partnerki i doszukiwania się w nim/w niej zmian. I jak najmniej zadręczania siebie domysłami.
Wracając do szarmancji
Szarmancja w gestach – długoletnie wyzwanie dla mężczyzn. To jest ten rodzaj przyjemnego nierównoprawnego zachowania, który pociąga bardzo. Pociąga tym bardziej, im bliżej i dłużej ze sobą jesteśmy. Kobieta lubi i docenia.
Wyzwanie dla obojga (zwłaszcza dla kobiet) – porzucić oczekiwanie podporządkowania, spełniania życzeń, jednostronności w decydowaniu. Na początku jest to zdrowy, naturalny element szarmancji, ale już kilka miesięcy później powinno pojawić się w tym względzie bezpieczne równouprawnienie. Rozwój związku sam je narzuca.
Życie jak film, a scena jest Twoja
Przyzwyczailiśmy się, że szarmancki w swoim zachowaniu zazwyczaj bywa mężczyzna. Ale jest taki przejściowy moment w związku, wyjątkowy moment, kiedy wykazać się nią może również kobieta.
Z podniesioną głową, brakiem obaw, bezpieczeństwem w sobie, z elegancją, wytwornością „puszcza swojego mężczyznę w drzwiach” ;) Wie, że on może chcieć pójść, gdzie indziej niż ona. A ona nie ma prawa odwoływać się do łączącego ich uczucia ani do jego uprzejmości.
On „wychodząc” wie, że wróci. Ona też nie ma najmniejszych wątpliwości ;)