Zakaz przeglądania fejsa byłego i aktualnego faceta. Wprowadź go czym prędzej, jeśli dostrzegasz u siebie dużą potrzebę kontrolowania. Być może tylko w ten sposób uratujesz związek, a na pewno nie zadręczysz siebie.
Wydaje Ci się, że czujność pozwoli Ci panować nad sytuacją. Ach te internety. Chyba nic na świecie nie sprzyja bardziej inwigilacji niż dostęp do konta na FB. Obserwujesz, czyją aktywność Twój mężczyzna komentuje, gdzie wychodzi, kogo dodaje do znajomych. Albo zaglądasz do swojego eks, aby sprawdzić, „co u niego?” (ostatecznie pozadręczać się trochę, bo przecież inaczej nie może się to skończyć, kiedy widzisz, jak niezwykle szczęśliwy jest z tą, dla której Cię zostawił).
Kochana moja… Ja Cię rozumiem, doskonale rozumiem. Nie zamierzam Twojego zachowania krytykować, potępiać ani pokazywać Ci innej, lepszej drogi. Ten, kogo nigdy nie ogarnęła facebook’owa słabość i kto głupot nie popełniał, niech pierwszy rzuci kamień… ;)
Jest mi po prostu przykro, bo wiem, że to nic przyjemnego trwać w takim stanie. Poza tym najcenniejsze, co mamy w życiu, to czas. A Ty go w ten sposób tracisz. Dlatego chcę Ci wyjaśnić kilka rzeczy. Może zmienią coś w Twoim myśleniu, a potem zachowaniu i pozwolą odetchnąć.
Dlaczego ludzie potrzebują śledzić?
Zwykle chodzi o rozczarowanie, jakiego doświadczyli. Może nawet o coś mocniejszego, o głębszy zawód. Śledząc, mają (złudne) poczucie kontrolowania sytuacji. Sprawują jakby nadzór nad ukochaną osobą. Wydaje im się, że będą mogli w porę zapobiec katastrofie, wykryć zagrożenie. Albo zostali w ostatnim czasie zdradzeni, opuszczeni, albo lęk ten towarzyszy im od dzieciństwa (tu sytuacja jest trudniejsza, bo przewidywanie straty nie mija wraz z przejściem kryzysu). Ktoś powie, że takie facebook’owe śledzenie, to zwykła ciekawość. Nie oszukujmy się. Za ciekawością zawsze kryje się coś głębszego.
Brak zaufania towarzyszy ludziom od zawsze
Zmieniają się tylko jego przejawy. Kiedyś było to sprawdzanie telefonu, przeglądanie poczty, grzebanie w komputerze albo dopytywanie o poprzednie relacje. Na pytanie, po co Ci ta wiedza, zwykle mało kto potrafi jednoznacznie odpowiedzieć. Mówimy – „Po prostu chciałam wiedzieć”. Niektórzy powołują się na oczekiwania, że w związku „nie powinno być przecież tajemnic”. I szukają. I potrzebują znaleźć dowody, które potwierdzą, że są oszukiwani, wykorzystywani albo nie są kochani tak, jakby chcieli. Wszystko z lęku przed opuszczeniem.
Niektóre dziewczyny naprawdę same się w ten stan wprowadzają. Jakby odczuwały pewną przyjemność z przykrego napięcia. Przykładów na samoudręczenie jest wiele. Jedna kobieta jeździła pod blok byłej swojego mężczyzny, aby sprawdzić, czy nie stoi tam jego samochód. Wyczekiwanie, stres i nieracjonalne podejrzenia.
Po co? Po nic. Chyba tylko po to, żeby go trochę pozadręczać, ewentualnie samej sobie zafundować przepłakane noce.
Jeżeli robisz to świadomie, weź za to odpowiedzialność. Albo robisz coś po to, żeby mieć frajdę albo wcale. Taka zasada. Podejrzliwa osoba nie myśli racjonalnie. I zawsze znajdzie to, czego szuka. Ewentualnie doprowadzi do realizacji swoich podejrzeń.
Trzy rzeczy, które powinna wiedzieć kobieta śledząca ważnego dla niej mężczyznę na Facebooku lub gdziekolwiek indziej
-
Twoja kontrola i tak nic nie da. Przed niczym nie uchroni
- Wszystko, co dzieje się w parze rozgrywa się między dwojgiem. Żadne osoby trzecie z przeszłości, teraźniejszości albo przyszłości nie mają mocy. Jeśli on odchodzi do innej, to jest Twoja albo jego „wina”. Nikogo poza tym układem (nawet, jeśli rzeczywiście pojawił się ktoś trzeci). Jeśli Ty odchodzisz do innego, to jest Twoja lub partnera „wina”. Nikogo innego.
- Nie jesteś od tego, żeby myśleć i działać za niego. Z uwagi na łączący Was związek, każdy sam powinien pilnować swoich granic. Nie wyprzedzaj faktów.
- W zaufaniu jest element odwagi – pójść jak w ogień, wystawiając się na ewentualne zranienie. Lepiej zaryzykować tę niepewność, niż szukać pewności poprzez kontrolę.
- A co, jeśli faktem jest, że on interesuje się kimś na boku? Jeśli tak jest, samo wyjdzie. Twoja rola nie polega na byciu detektywem w Waszym związku.
-
Twoja kontrola niszczy związek nawet, jeśli partner nie wie, że jest kontrolowany
- Przede wszystkim jeśli masz problem z zaufaniem, to podglądanie przebiegu interakcji w sieci zwiększy tylko Twoje wątpliwości. Pojedyncza, nieistotna informacja jest w stanie wywołać lawinę myśli i podejrzeń. To jeden z tych momentów, kiedy lepiej nie wiedzieć.
- Nawet, jeśli swoich lęków nie ujawnisz, to one i tak same wychodzą na wierzch i zniszczą wszystko. Jak samospełniająca się przepowiednia. Mając podejrzenia, zachowujesz się tak, jakby one były faktem. Wywierasz nacisk, ograniczasz wolność, prowokujesz kłótnie, podświadomie robisz na złość, oddalasz się. Niszczysz.
-
Unieszczęśliwiasz siebie na własne życzenie
- Żyjesz w ciągłym napięciu, uzależniasz swój nastrój od tego, co wyśledzisz, ostatecznie obniżasz jakość swojego życia. I po co?
- Niektórzy powiedzą, że to masochizm. Ale czy aż tylu masochistów nas otacza? Według mojego rozeznania problem dotyczy 90% kobiet. (Co najmniej. Choć pewnie zależy to też od etapu związku). Mężczyzn również, jednak w mniejszym stopniu.
- Jeśli jesteś tym bojaźliwym, „pozabezpiecznym” typem kobiety, przewodnim hasłem Twojego życia zamiast zużytego już nieco „carpe diem”, powinno być „co mnie to obchodzi” (zwłaszcza, jeśli bardzo Cię obchodzi).
- Nie chodzi o zaprzeczanie czy działanie wbrew swoim emocjom i podążającym za nimi zachowaniom, ale o sam fakt, że one Ci nie służą. Kiedy pozwalasz owładnąć się niepokojącym myślom, to kontrolowanie i sprawdzanie wcale Cię nie uspokaja. Raczej nakręca, ogranicza, wprowadza dodatkowy niepokój. A Twoja głowa za chwilę dopowie sobie resztę. Oczywiście same czarne scenariusze.
- Jeżeli lubisz się męczyć, to powiedz to sobie. I rób to na swoją odpowiedzialność. Oczywiście nikt się do tego nie przyznaje. Nawet przed samymi sobą trudno nam przyznać, że mamy problem.
Niszczenie związku, strata czasu i emocjonalne wyczerpanie
Mam nadzieję, że to wystarczająco mocne argumenty. Naprawdę nie warto. Ale zwykle zdajesz sobie z tego sprawę dopiero po jakimś czasie. Kiedy konsekwencje są już widoczne.
Polecam przeczytać:
Zajmij się sobą.
Jeśli kocha, to wróci? Jeśli kocha, to nie zostawi.
Kocham za bardzo.
Osobowość zależna.
Nie psuj czegoś, co jest dobre. Naprawiaj tylko to, co wymaga naprawy – swoje zaufanie, poczucie własnej wartości, wewnętrzne bezpieczeństwo, spokój i zdrowy sposób myślenia. One przydadzą Ci się zawsze. Bez względu na to, z kim i w jakim związku byłaś, jesteś czy będziesz.
Im wcześniej to zrozumiesz, tym szybciej wyplączesz się z dawnych, męczących Cię relacji i otworzysz na nowe. A być może tę obecną, dobrą ocalisz.