PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Gdy przyciąga odpychanie

Kochasz niedostępność. O tak, jest pociągająca… Zdobywasz, dopóki nie zdobędziesz. Potem już nie jest tak kolorowo. Jakoś zwyczajniej. Zastanawia Cię czasem dlaczego tak się dzieje? I czy w ogóle można fascynować się kimś bez przerwy, stale od nowa?

Dostrzegam trzy pułapki, w które wpadamy najczęściej

1. Zaspokajanie potrzeb, czyli mieć na kogoś apetyt i przejeść się

Podstawowe potrzeby pojawiają się niezależne od Ciebie i tylko w niewielkim stopniu zależnie od woli – odczuwasz potrzebę i związaną z nią frustrację, dopóki tej pierwszej nie zaspokoisz; jesteś głodny/a, dopóki się nie najesz, senny/a dopóki nie wyśpisz itd. Ale pragnienia te są stałe w swojej zmienności – co chwilę od nowa jesteśmy głodni i potrzebujemy snu. Argument traci więc swoją wagę. To, że się coś komuś „przejadło” jest błahostką prostą do przeskoczenia – chwilowe oddalenie albo wprowadzanie zmian (w obrębie tego samego związku). Da się zrobić. I od nowa mamy „apetyt”.

2. Pomniejszanie czyjejś wartości, wynikające z niskiego poczucia własnej wartości

Kto mi ulegnie ten nie jest już godny być moim ideałem miłości. I od momentu, kiedy jedno drugiemu się odda (w sensie gotowości na związek, ale też często w sensie seksualnym, co najdotkliwiej odczuwają młodzi, wkraczający w świat relacji damsko-męskich) czar pryska. Co było do zdobycia jest zdobyte i wszystko staje się przyziemne.

Każdy, kto zbliży się do tej osoby jest z miejsca zdyskredytowany. Według niej człowiek naprawdę wartościowy nie pokochałby kogoś takiego jak ona. W środku uważa siebie z jakiegoś powodu za mało wartościową.

Pamiętam, kiedy spotykałam się z pewnym mężczyzną i całkiem dobrze nam się układało, a on ze szczerym niedowierzaniem pytał mnie – I chcesz ze mną być? Ze mną? Czułam, że moja gotowość paradoksalnie zamiast go cieszyć obniża moje notowania ;) Bo skoro ja chcę z nim być, to pewnie coś ze mną nie tak…..

W samo sedno trafił amerykański aktor komediowy Groucho Marx, który swego czasu wygłosił: Ani mi się śni wstępować do klubu, który chciałby przyjąć na członka kogoś takiego jak ja.

Ani mi się śni wchodzić w związek z kimś, kto chciałby na partnera kogoś takiego jak ja. To znaczy… wejdę pewnie, ale szybko ta osoba straci dla mnie urok, który dziś ma.

3. Im więcej ciebie, tym mniej

Słynna zabawa w gonienie króliczka, który nie może pozwolić się złapać. Jeżeli oboje partnerzy przystają na taką grę (tzn. ich nieświadome wewnętrzne konflikty wpasowują się w ten układ), mogą tworzyć trwały związek oparty na koluzji (męczącej, często wyniszczającej, ale trwałej). I oboje czerpią z niego jakieś korzyści. Najczęściej jednak goniony daje się złapać, co jest akurat całkiem zdrowym naturalnym następstwem i zwykle prowadzi do pogłębienia relacji, tu – do zakończenia.

Niezmiernie poetycko wyraził to w liście Rousseau do hrabiny d’Houdetot: Jeśli będzie Pani moją, to stracę, dlatego właśnie, że Ją posiądę, Panią, którą czczę.

I co dalej?

Jeżeli nie jesteś na zdrowym, dojrzałym, fantastycznym poziomie trzecim z tego wpisu, to nic straconego – albo weźmiesz się za siebie (jeśli to niełatwa sprawa, to najlepiej pod okiem specjalisty), albo zakochaj się w mężatce albo żonatym, w rockmanie, księdzu albo kimś „na odległość”. Zobaczysz – długo nie stracą swej atrakcyjności, będą niesamowicie pociągać i kusić niedostępnością.

No chyba, że ktoś z nich wyrazi gotowość na związek z Tobą. Wtedy game over.

PS Zachęcam do zapoznania się z artykułami z kategorii: Kocham za bardzo.
W grupie osób kochających nieszczęśliwie są też takie, które pozostają w związkach tylko z osobami odrzucającymi je. Bardziej przystępne nie są dla nich atrakcyjne ze względu na swoją otwartość, dostępność i zaproszenie do zdrowej relacji. Paradoksalnie.


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl