Coraz więcej seksu dookoła. Niedługo wtargnie pewnie też do przedszkoli. Czy słusznie? Czy cztero- pięcio- i sześcioletnie dzieci trzeba o seksie informować? Kto i co dokładnie powinien im wyjaśnić, a jaka wiedza z pewnością do szczęścia im niepotrzebna?
Co wspólnego dzieci mają z seksem?
Zacznijmy od tego, że na dźwięk słowa seks ludzie wariują. Kojarzą je prawie wyłącznie z kopulacją. Tymczasem seks towarzyszy człowiekowi od urodzenia. Może w innym znaczeniu niż to, do którego się przyzwyczailiśmy i nie od początku wiąże się z orgazmami, ale od początku jest obecny. Wręcz od pierwszych sekund życia. Jak oddychanie, odżywianie, wydzielanie hormonów i wszystkie inne fizyczne, psychiczne i poznawcze procesy zachodzące w człowieku od pierwszych chwil.
I dopóki nie oswoimy się z tą myślą na tyle, aby rumieniec, wywołany słowem „seks”, zaczął blednąć, nie będziemy umieli zdrowo tego pojąć.
Trzeba raz na zawsze uznać, że człowiek rodzi się istotą seksualną. Nie staje się nią któregoś dnia, ale od początku nią jest. I nie podajmy tego więcej w wątpliwość.
Owa prawda skłania do przemyśleń. Jak zachowywać się względem dziecka, aby jego rozwój psychoseksualny przebiegał normalnie? Kiedy i w jaki sposób edukować je w tym temacie? Samemu, czy może również w przedszkolu, w szkole? W jakiej formie?
Edukacja seksualna w kraju nad Wisłą
Obecnie w Polsce nieobowiązkowe lekcje wychowania seksualnego zaczynają się w V klasie szkoły podstawowej. A Światowa Organizacja Zdrowia (World Health Organization – WHO) idzie dalej i sugeruje, aby rozpocząć edukację seksualną od pierwszej klasy szkoły podstawowej albo nawet już w przedszkolu.
Wiosną tego roku pojawił się pomysł wprowadzenia edukacji seksualnej w przedszkolach. 22 kwietnia 2013 r. w siedzibie Polskiej Akademii Nauk w Warszawie odbyła się konferencja, podczas której przedstawiono rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące edukacji seksualnej w Europie. Od sierpnia mieliśmy wprowadzić zmiany wzorowane na edukacji państw Europy zachodniej. Jednak już w czerwcu Ministerstwo Edukacji Narodowej oficjalnie wydało oświadczenie, że nie wprowadza zmian w edukacji seksualnej w polskich szkołach, ani zajęć z wychowania do życia w rodzinie dla dzieci w wieku przedszkolnym.
Mam swoje zdanie i zamierzam zająć się tym tematem szczegółowo. Dzisiaj jednak postaram się odpowiedzieć na pytanie podstawowe…
Czy zajęcia z edukacji seksualnej w przedszkolu są dobrym pomysłem?
Jakiś czas temu wpadło mi w oko wideo, które szczerze onieśmieliło mnie i przeraziło jednocześnie. W pierwszej chwili wykrzyknęłam – O nie, nie! Nie wyobrażam sobie, aby dzieci mogły otrzymywać pierwsze informacje o seksie w tej właśnie formie. Sami zobaczcie.
Chyba nikt z nas tak radośnie biegającego po łące penisa jeszcze w życiu nie widział, dlatego uważam ten filmik za bardziej „niebezpieczny” i wprowadzający w błąd niż bajka o bocianach przynoszących dzieci czy poszukiwaniu maluchów w kapuście.
Niby zabawna kreskówka z Zachodu, a spotkała się z lawiną negatywnych komentarzy. Poszukałam trochę na ten temat i okazuje się, że prawdopodobnie Belgowie jednak nie zwariowali, a film ten nie został pokazany na kanale dla dzieci, tylko „w programie satyrycznym późno w nocy”. Uff.
No i po co tak ludzi straszyć?!
Jeśli podobne filmiki będą krążyły w internecie bez wyjaśnienia, że to tylko satyra, to nie dziwię się, że uznamy bociany i kapustę za mniejsze zło. Krytykuję innych, a sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam, pokazując Wam to wideo. Nie mogłam się powstrzymać. Musiałam oprzeć się na przykładzie. Jednak jeszcze raz podkreślam – tak edukacja seksualna przedszkolaków w Polsce nie wygląda (głównie dlatego, że nie ma jej wcale) i nie będzie wyglądała, ponieważ musiałaby naruszyć mnóstwo podstawowych zasad.
Jakich zasad?
No właśnie. Czy nasze subiektywne odczucie i pewnego rodzaju niesmak, to jedyne, czym powinniśmy kierować się, decydując, co może zostać pokazane dzieciom, a co zupełnie się nie nadaje?
Aby łatwiej było rozstrzygnąć, czy przedszkolak powinien uczęszczać na zajęcia wychowania seksualnego, spróbuję odnieść się do podstawowych zaleceń psychologów i seksuologów dotyczących tej kwestii.
Podstawowe zasady edukacji seksualnej dzieci
-
Mów prawdę dostosowaną do wieku
Oj, wszyscy niby wiemy, że nie musimy wnikać w konkrety i szczegóły, jednak zawsze dobrze jest trzymać się prawdy. Dlatego odpowiadając na pytania dziecka, często intuicyjnie sięgamy po przenośnie. Metafora to bardzo dobry sposób, aby bez konieczności wygłaszania medyczno-technicznego wykładu, naświetlić maluchowi pewne kwestie.
Przedszkolak wcale nie oczekuje wyjaśnień, nawiązujących do stosunku seksualnego. Na pytanie, skąd się biorą dzieci, czterolatkowi odpowiemy, odnosząc się do miłości rodziców, przytulania i bliskości. Pięcio- i sześciolatek będą chcieli wiedzieć, jak to się mniej więcej dzieje, dlatego opowiadamy wówczas o nasionkach taty, pędzących jak wyścigówki do jajeczka mamy. Siedmiolatek może być ciekawy, jak te „nasionka” się tam znalazły. Natomiast kiedy pytanie zadaje ośmiolatek, to więcej niż pewne, że jest w tym pytaniu drugie dno, bo on już „coś wie”. Im dziecko starsze, tym mniej ogólne i metaforyczne informacje uzyskuje. Jednak przedszkolak potrzebuje przenośni, zwykłej przenośni, uogólnienia.
Przygotuję kiedyś wpis albo wideo z konkretnymi odpowiedziami, jakich można udzielić maluchowi na pytania, skąd się biorą dzieci, jak dziecko dostaje się do brzucha mamy i w jaki sposób się stamtąd wydostaje, dlaczego mama rodzi dziecko, a tata nie itp. :) Uwielbiam „trudne” pytania :)
Jeżeli założymy, że jedna z podstawowych zasad w edukacji seksualnej, to przedstawiać wiedzę dostosowaną do wieku i punktu rozwojowego dziecka, a przy tym wiedzę zgodną z prawdą, to biegający po łące „siusiak” jej nie spełnia.
Główny bohater naszej kreskówki jest bardzo konkretny. Metaforyczne jest chyba tylko jego nadzwyczaj duże zadowolenie, wyrażające orgazm. Przypominam – to nie jest film edukacyjny. A tańczące penisy dzieci naprawdę nie interesują.
-
Podchodź do tematu poważnie i spokojnie
Nie śmiej się ani z tego co mówisz, ani tym bardziej z dziecka czy z jego pytania – mogłoby pomyśleć, że powiedziało coś głupiego. Nie reaguj też zamieraniem w bezruchu. Twój strach i zawstydzenie od razu wyczuje. W ten sposób sygnalizujesz, że sprawy seksu są mocno podejrzane, wstydliwe, niecodzienne, zakazane, onieśmielające.
Jest jeden problem. Jak mam pokazać dziecku swobodnie to wideo, a potem jeszcze odpowiadać na zadane przez nie pytania, skoro mnie samą ten film onieśmiela. Są dwie opcje – albo coś ze mną nie tak, albo nie tak jest coś z tym filmem. Wiemy, że w tym przypadku to drugie :)
-
Podążaj za dzieckiem, mów tyle, ile potrzebuje, nie wdawaj się w szczegóły, o które nie pyta
Porcjowanie seksualnej wiedzy to poważna sprawa. Zastanawia mnie, jak można pokazując wszystkim dzieciom w grupie to samo, nie naruszać zasady „tyle, ile potrzebuje”.
Kiedy dajesz mało, unikasz odpowiedzi – źle. Kiedy dajesz za dużo, to też niedobrze, bo naruszasz aktualną „strukturę”, podajesz informacje, na które dziecko nie jest gotowe, których zwyczajnie jeszcze nie potrzebuje.
Konkretna informacja u jednego dziecka może trafić w jego punkt rozwojowy, u drugiego może być już niewystarczająca, a u jeszcze innego stanowić niepotrzebny bodziec, wyprzedzający jego moment rozwoju i ciekawość, dotyczącą tego tematu.
Kiedy myślę sobie o edukacji seksualnej tak małych dzieci, od razu pojawia się problem programu czy jeszcze konkretniej – treści programu. Ustalić odpowiedni, nie będzie łatwo. A to chyba najważniejsza sprawa w tym temacie.
Tu już nawet nie ma co odnosić się do filmu z tańczącym penisem, bo nawet dla starszych dzieci byłby on „wyskakiwaniem przed orkiestrę”.
Edukacja seksualna – tak czy nie?
Na pytanie, czy jestem za edukacją seksualną (również edukacją seksualną przedszkolaków), odpowiadam – Tak, pod warunkiem, że… A wszystkie „za” i „przeciw” oraz trzy podstawowe warunki opiszę następnym razem.
I błagam nie wierzcie, że przyjadą do nas z Zachodu biegające po przedszkolu penisy. Ja bym tego nie zniosła, a już na pewno żadna pani przedszkolanka :) Poza tym jak się okazuje, jeszcze chyba nikt do tego stopnia nie zwariował. Nawet Belgowie.