Niektórzy twierdzą, że mężczyźnie nie można dawać żadnych wskazówek, bo prawdopodobnie i tak ich nie przyjmie. Musi raczej sparzyć się, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Jeżeli facet stawia sobie za wzór samuraja, kowboja, komandosa, to sam wie lepiej i żadnych rad słuchać nie będzie. „A wnioski wyciąga wtedy, gdy już jest martwy. Albo i nie wyciąga. Natomiast jeżeli liczy się mądrość pokoleń i związana z tym wiedza, którą starsi mężczyźni przekazują młodszym, rady mogą zostać wysłuchane” (K.Klajs).
Tu pojawia się pytanie, czyje rady? Czy nasz mężczyzna ma kolegę, przyjaciela, brata, ojca, wuja, dziadka, a może swojego przewodnika duchowego? Faceta. Z którym mądrym mężczyzną ma dyskutować? W czyim towarzystwie mają mu się niektóre sprawy rozjaśnić?
Trzeba sobie radzić. Jedni mają Boga, inni Dr House’a albo Hanka Moody’ego. Każda droga jest lepsza od żadnej. Mimo że tak różne stanowiska prezentują… są facetami.
Bez iluzji. Nie uda się facetowi zostać facetem bez kontaktu z facetem. Jedni mieli ojca. To wystarczyło. Pozostali też takiego posiadali. Teoretycznie.
Ile miliardów mężczyzn zaludnia nasz glob? Chyba jest jeszcze szansa ;)
PS O tym, w kim kobieta musi „przejrzeć się”, aby stać się kobietą innym razem ;)
