Zacznijmy od cytatu.
[…] jedynie w symfonii Beethovena przeznaczenie wzywa raz za razem, w życiu tak nie jest, zdarzają się okazje, kiedy mamy wrażenie, że ktoś czeka za drzwiami, a kiedy poszliśmy zobaczyć, nie było nikogo, ale zdarzają się też inne, kiedy przychodzimy zaledwie o sekundę za późno, w zasadzie jest to to samo, różnica polega jedynie na tym, że w tym drugim przypadku możemy zadać sobie pytanie, kto to mógł być, i przez całą resztę życia marzyć o nim.
José Saramago — Historia oblężenia Lizbony
Ależ to irytujące podejście – dać się wciągnąć w „gdybanie” na temat czegoś „niesprawdzalnego”. To samo z marzeniami. Powinny być albo konkretnym planem albo delikatnym, rozmytym tłem życia, ale nie ustawicznym wybieganiem myślami poza „tu i teraz”. Widzę dookoła, że wielu z nas daje się złapać w pułapkę polegającą na marnowaniu energii na złudzenia.
Taki problem mają często osoby porzucone, które mimo rozstania, łudzą się jeszcze, że może jednak partner wróci. Podobnie mają też nastolatki wzdychające za kimś, kto nie zwraca na nie uwagi. Nie tędy droga.
Wracając do cytatu, pozostaje jedna rada – „nie spóźniać się”, a jeśli już mamy problem z punktualnością, to głupstwem i brakiem roztropności jest rozmyślanie „któż to i cóż to” wspaniałego czekało na nas za drzwiami, a czego sprawdzić nie jesteśmy w stanie. Pomijając to, że za drzwiami mógł stać po prostu „Nikt” ;)