Dziewczyny opalające się toples, jachty, prywatne plaże, komedie z Louisem de Funèsem, zatoka i boskie zachody słońca. To moje pierwsze skojarzenia z rejonem Saint-Tropez, który jest zdecydowanie jednym z najbardziej znanych miejsc na francuskim wybrzeżu Morza Śródziemnego.
Dzisiejszy wpis to kontynuacja cyklu – pomysły na wakacje w zakładce „Dobre życie”. Ostatnio pisałam o Lazurowym Wybrzeżu ze szczególnym zwróceniem uwagi na dwie wyspy – Île du Levant i Île de Porquerolles. Piękne widoki, skaliste wybrzeże, drzewa oliwne, cykady…
Dzisiaj bardziej na bogato. Choć Saint-Tropez to jeszcze nic w porównaniu z Monaco, które również wkrótce pokażę i opiszę.
A że na bogato, to widać już na wodzie.
W dodatku klimat się udziela.
Przyznam szczerze, że jakąś ładną łódką albo jeszcze ładniejszym jachcikiem sama bym nie pogardziła :)
Ahoj przygodo! Płyniemy z Sainte-Maxime do Saint-Tropez.
Posterunek w Saint-Tropez, w którym kręcono film „Żandarm z Saint-Tropez”.
Louis de Funès w roli głównej :)
Czas się posilić. A miejsca ucztowania są iście urokliwe :)
Oczywiście, że jachty, rejsy i kolacje w nadmorskich restauracjach mają swoje uroki, ale czy jest coś piękniejszego
i bardziej przyjemnego niż zakończyć dzień podziwianiem zachodu słońca
z najzwyczajniejszego w świecie, skromnego molo?
Stopy w wodzie, ciepły wiaterek na szyi :)
Takie widoki zostają w pamięci…
Co słońce robi z człowiekiem :)
I ja tam byłam, miód i wino piłam…
Ok, tylko wino ;)