PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Kobieta lwica

Niejedna kobieta poszłaby za mężczyzną w ogień. Ale tylko za tym, co do którego wie, że skoczyłby tam za nią. I to jest jak najbardziej zdrowa postawa. Chociaż jak widać nie bezwarunkowa. Jesteśmy gotowe na oddanie i poświęcenie, jeśli nie mamy względem partnera żadnych wątpliwości ani obaw.

poradnia małżeńska Czy oddana kobieta nie jest za bardzo podporządkowana?

Jeśli masz super mężczyznę, to nawet nie zastanawiasz się, czy być mu oddaną, czy nie. I czy wspierając go tak bardzo, i stając po jego stronie, może właśnie odwracasz się plecami do emancypacji. Rujnując tym samym cały dorobek feministek, które (również w Twoim imieniu) wyzwalały się latami spod wpływu mężczyzn, i których ogrom działań naprawdę trzeba docenić. Chociażby fakt, że nasze zdanie dzisiaj liczy się tak samo jak zdanie mężczyzn, co przecież jeszcze całkiem niedawno nie było oczywiste.

Niektóre sprawy trzeba oddzielić. Skrajności nigdy nie były zdrowe. Ani masochistyczne oddanie, ani skrajny feminizm. Jak zwykle najkorzystniejszy dla psychiki jest nudny złoty środek.

Kobieta wsparciem mężczyzny

Takiej postawy jestem nauczona, taką mi wpojono poprzez wychowanie. I właściwie bardzo mi się rola oddanej kobiety podoba. Dobrze się w niej czuję. A na dodatek kompletnie nie kojarzę jej antyfeministycznie. Wspieram mężczyznę, ale mężczyznę, na którym sama też mogę polegać. Męczeństwo jest mi raczej obce. Kiedy oboje jesteśmy dla siebie oparciem, nie mam poczucia, że robię coś specjalnego. W moim odczuciu to naturalna podstawa związku.

Zimową porą obejrzałam wreszcie film „Trzystu”. Bojowy okrzyk „This is Spartaaa!” do dziś wybrzmiewa w moich uszach ;). Ale nie tylko to utkwiło mi w pamięci. Wspaniała postać – królowa Gorgo (Lena Headey) w tak oczywisty dla niej sposób wspiera swojego męża – króla Leonidasa (Gerard Bulter). Bo ufa mu. Choćby wszyscy byli przeciwko niemu, ona jest po jego stronie. Trzeba obejrzeć, aby zrozumieć, jakie „wielkie czyny” mam tu na myśli.

Podstawowy warunek – własna wewnętrzna pewność i zaufanie do partnera

To, czy nasz związek jest jak skała, czy zawsze tak chętnie skaczemy za sobą w ogień, ufamy i opowiadamy się po stronie partnera, a z drugiej strony jak łatwo jest nam zwątpić i odwrócić się od siebie, można sprawdzić, choćby na podstawie hipotetycznej sytuacji.

Gdyby przyjaciółka zadzwoniła do Ciebie, mówiąc: Wiesz, nie chcę się wtrącać, ale uznałam, że mimo wszystko nie powinnam tego zatajać – widziałam dzisiaj na mieście Twojego Tomka z jakąś dziewczyną. To chyba ta Anka od niego z pracy. Trzymali się za ręce. Nie wnikam, po prostu musiałam Ci o tym powiedzieć.

Co Ty na to? Jakie byłyby Twoje pierwsze reakcje? Może nawet nie te w odpowiedzi przyjaciółce, ale Twoje wewnętrzne myśli i uczucia?

A gdyby ktoś pokazał Ci dodatkowo zdjęcie, na którym Twój partner trzyma za rękę jakąś dziewczynę? Ufasz czy sprawdzasz?

No tak, niby mówimy sobie wzajemnie, że ufamy, ale dopiero samo życie testuje, jak to zaufanie jest silne. I jak szybko zamiast bronić i skakać w ogień, chętnie byśmy w ten ogień partnera zepchnęły. Mawiają, że od miłości do nienawiści jeden krok. Tu jeszcze raz chciałabym dodać, że nie ma to nic wspólnego z faktycznym stanem rzeczy. Najczęściej z własnym poczuciem pewności siebie i poczuciem bezpieczeństwa. Poza tym, aby ufać partnerowi, trzeba na starcie być pewnym, że jest on tego zaufania godny. A to zależy i od Ciebie (bo może się okazać, że nikomu nie ufasz), i od niego (trudno się ufa komuś, kto zawiódł albo ciągle wystawia Twoje zaufanie na próbę).

Kobieta lwica

Naprawdę tęskni mi się za wzorem takiego mocnego związku, opartego na czymś więcej niż zakochanie. I tęskni mi się za postawą kobiety-lwicy. Silnej, ufającej, zdeterminowanej. Wracam więc do swojej (z jednej strony idealistycznej, a z drugiej tak bardzo przecież realnej) wizji, opartej na przesłaniu – kobieta wsparciem mężczyzny. Chociaż „wsparcie” to chyba jednak za delikatne słowo. Zaraz przekonacie się, dlaczego ;).

Z życia wzięte. O dziwo pamiętam wiele sytuacji z wczesnych lat małżeństwa swoich Rodziców. Miałam chyba dziewięć lat. Może nawet trochę mniej. I (uwaga!) widziałam w domu przemoc. Był maj. Niedzielne popołudnie, pora obiadowa. Podpity facet, który rzadko kiedy w innym stanie kręcił się po okolicy, przebija opony w samochodzie wujka i cioci, naszych gości. Zauważony przez mojego Tatę, wdaje się z nim w bójkę. Właściwie to nie wiem, kto z kim się wdał. Obaj byli wścieli i zaczęli się tłuc. Tamten o zgrozo z nożem w dłoni. Niebezpieczna sytuacja. Wybiega moja Mama. Ze szczotą. Którą ze wszystkich sił okłada nożownika, szarpiącego się z Tatą.

Tak dla mnie wygląda kobiecość. I związek. I miłość. I partnerstwo.

PS Czego to nie wynosi się z dzieciństwa…. ;)

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl