Kobiety wielokrotnie podkreślają, jak ważne jest dla nich poczucie bezpieczeństwa, które daje mężczyzna. Nie sądzę, aby w dzisiejszych czasach, kiedy panie bardzo często same doskonale radzą sobie w pracy i w codzienności, chodziło o bezpieczeństwo materialne. Dziś dla wielu z nich dużo cenniejsze od pieniędzy są: zaufanie, wewnętrzny spokój, lojalność i oddanie. A tym już nie każdy mężczyzna potrafi obdarować.
Kto daje i odbiera…
Osoba, która otrzymuje i traci, uczy się nie ufać. Włącza czujność. A brak zaufania nie służy budowaniu żadnego związku. Niektórzy z nas mają tę czujność wbudowaną w swoją strukturę psychiczną, ponieważ doświadczyli podobnego niepokoju w dzieciństwie. Źródłem lęku może być przeżycie emocjonalnego lub fizycznego porzucenia. A być może po prostu brak reakcji na potrzebę kontaktu, bliskości. Natomiast inni stają się zalęknieni z powodu aktualnych nieprzyjemnych doświadczeń związkowych.
Jednym z najdotkliwszych zawodów, jakich doświadczyć może para, jest niewątpliwie zdrada. A największe wyzwanie w tej sytuacji stanowi ewentualny powrót do normalnego funkcjonowania w związku (jeśli na taki oboje się decydują). Sprawa nie jest prosta. Tu nie wystarczą przeprosiny. Trzeba zrobić coś ponad to. Dużo ponad to, aby odbudować zaufanie.
Przeczytaj „Jak poradzić sobie z brakiem zaufania po zdradzie?”
Podważenie zaufanie trwa sekundę, odbudowanie wieki. A czasem nie jest już możliwe wcale
Jeśli w związku zrobisz jedną rzecz źle, to musisz potem zrobić nie jedną, ale kilka dobrze. Lepiej mieć tego świadomość, zanim pokusimy się o jakąś głupotę albo pozwolimy sobie na brak odpowiedzialności. Myśląc, że jakoś to będzie – „naprawimy, wybaczy mi, wszystko wróci do normy” – możemy mocno się zaskoczyć i rozczarować. Nie ma tak łatwo. Czasem mimo dobrej woli obu stron, uraz wraca jeszcze przez długi czas.
Dlatego nie warto wystawiać relacji na takie ryzyko. Ani na próbę. Ani pod żadnym pozorem. Albo po prostu należy być gotowym na poniesienie kosztów swojego zachowania.
Wymienione przeze mnie sytuacje dzieją się jakby automatycznie, w wyniku splotu zdarzeń, może w momencie kryzysu, jaki para aktualnie przechodzi. Natomiast okazuje się, że potrafimy także odbierać sobie wzajemnie poczucie bezpieczeństwa zupełnie świadomie, w sposób zamierzony.
Wywoływanie zazdrości
Potocznie przyjęło się uważać, że aby utrzymać wysoką temperaturę uczuć, kochankom powinien towarzyszyć pewien poziom zazdrości. W porządku. Zazdrość może (choć nie musi) być wyznacznikiem zaangażowania (czasem bywa przejawem choroby). Nie sądzę jednak, aby istniała konieczność wzbudzania czy podsycania jej celowo. A wręcz uważam, że kto wywołuje zazdrość, sam na nią nie zasługuje.
Przeczytaj „Po czym poznać, że kocha?”
Wzbudzanie zazdrości może być oznaką braku identyfikacji uczuciowej.
Wielu wciąga uczucie stąpania po krawędzi. Zazdrość oznacza niepokój związany z ryzykiem utraty ukochanej osoby. Niektóre osoby pragną widzieć ten niepokój stale w oczach partnera. Wtedy czują się bezpiecznie. Na zasadzie – jeśli widzę, że boi się mojego odejścia, to znaczy, że kocha. Tylko czy ja kocham jego, skoro bezdusznie pozostawiam go w takim stanie? A w dodatku cieszy mnie to…
Dojrzałe do związku osoby gaszą zazdrość zamiast ją podsycać
I akurat im relacje się udają. Pomyślcie, jak wielkie (jednocześnie bardzo zdrowe) uczucie łączy ludzi, którzy nie manipulują, zapewniają sobie bezgraniczne bezpieczeństwo, są siebie wzajemnie pewni, nie podsycają relacji zazdrością, a kiedy tylko pojawia się, natychmiast ją gaszą.
Strasznie ta autentyczność i sposób bycia ze sobą pociągają mnie, wręcz zachwycają.
Zrób sobie mały test
Zastanów się i odpowiedz sobie szczerze na pytanie – Co podsyca Twoje zaangażowanie w relacji?
- Gdy Twój partner jest stale nieosiągalny albo po chwilach bliskości wycofuje się i masz poczucie, że musisz starać się o niego od nowa?
- Gdy Twój partner jest w pełni dostępny, czuły i kochający?
Może wywołujesz zazdrość, ponieważ należysz do osób, które nauczyły się, że cenne jest tylko to, co jest zagrożone utratą? Może gonisz za kimś niedostępnym, a kiedy sama chcesz być potrzebna, wywołujesz złudzenie oddalania się. Może właśnie te uczucia są Ci najbardziej znane.
Osoby wybierające partnera „nudno dostępnego”, zwykle charakteryzuje zdrowy, bezpieczny styl przywiązania.
Jedni podsycają związek niedostępnością, inni oddaniem
Najlepiej przeanalizować to na przykładzie. W sytuacji, kiedy partner zawodzi (np. umówił się ze znajomą na mieście, co spowodowało, że nie przyszedł na czas do swojej kobiety), panie reagują w bardzo różny sposób. Najczęściej jednak wyskakują z zarzutami typu: „Znów spóźniłeś się. Mogłeś przecież zadzwonić. Chyba kawa z koleżanką strasznie Ci się przedłużyła”. Mężczyźni wówczas odpowiadają na co najmniej dwa sposoby:
1. Obrona i atak – „Już nie mam prawa do chwili spokoju i do odrobiny wolności?! Ze wszystkiego muszę się spowiadać? To jest moje życie i mogę wychodzić, gdzie chcę!”
Mnie w takich sytuacjach dopada bunt i zdenerwowanie (zewnętrznie), a potem rezygnacja i przygnębienie (wewnątrz). Myślę sobie – „No jak to? Przecież jesteśmy razem, więc chyba powinieneś liczyć się ze mną. I masz rację – to już nie jest tylko twoje życie i nie możesz wychodzić, gdzie chcesz i z kim chcesz, olewając co ja na ten temat myślę!”
Jeśli mężczyzna zachowa się jak facet nr 1, to obie strony na tym tracą – on czuje się więźniem, a ona jeszcze bardziej mu nie ufa. Oboje też nie mają wówczas nic sobie do zarzucenia, natomiast czują dużo żalu i złości w stosunku do drugiej strony. A kiedy sytuacja się powtarza, może to zagrozić ich związkowi.
2. Czuły spokój i rzeczowa wypowiedź – „Kochanie, chyba jesteś odrobinę zazdrosna. Niepotrzebnie. Zasiedzieliśmy się, bo Magda opowiadała mi o swoim nowym facecie. A w ogóle to muszę was poznać. Ojjj moja mała zazdrośniczko. Przecież ja tylko ciebie kocham :)”
W takiej sytuacji robi mi się głupio. Myślę sobie – „No jak mogłam zwątpić w jego szczerość, miłość, zaangażowanie? Ale ze mnie dzieciak! To tylko świadczy o moim braku pewności siebie i wewnętrznym lęku. Ehhh, niepotrzebnie tworzę problemy, które mogą negatywnie wpływać na nasz związek”.
Zatem jeśli mężczyzna weźmie sobie za przykład reakcję pana nr 2, sytuacja wygląda nieco inaczej. Obie strony zyskują na tym – on poczuł, że zależy jej na nim (nie chce odebrać mu „wolności”, jednak poczuła się zagrożona), więc ze zrozumieniem i szczerością wycisza jej emocje zapewnieniami. Ona natomiast jeszcze bardziej mu ufa. Oboje wymagają w pierwszej kolejności od siebie samych – on czuje, że musi w tym momencie dać jej więcej bezpieczeństwa, ona postanawia na dowód swojej ufności dać mu więcej „swobody”.
Oczywiście analogiczna sytuacja może dotyczyć pary, w której stroną zazdrosną jest mężczyzna. Wtedy kobieta ma okazję wykazać się swoją dojrzałością.
Podsumowując. Drogie panie, nie musicie być niedostępne albo „trudne do zdobycia”, aby być kochane. Panowie, nie musicie tworzyć pozorów niezwykle wyzwolonych facetów, których za chwilę możemy stracić. Jest okazja, aby wreszcie się wykazać i stanąć na wysokości zadania, zamiast „bawić się w kotka i myszkę”.
Przeczytaj „To czym jesteś WYSTARCZY, jeśli tylko będziesz tym JAWNIE”
Budowanie zaufania u swojego partnera
Cudowna sprawa. Cudowna. Dać drugiej osobie bezpieczeństwo i czuć, że ona również prawdziwie, aktywnie chce je dać Tobie. Doświadczyć tej lekkości i zaniku obaw. A z drugiej strony – obdarzyć kogoś zaufaniem, pozwalając mu na wszystko i wiedząc, że go nie nadwyręży.
Wiem, że takie pary istnieją. I mają się dobrze.
Zwykle efektem tego, że oboje czują się bezpiecznie, jest dawanie sobie wzajemnie większej swobody. A przekonanie o uczciwości partnera powoduje z kolei, że więcej wymagamy od samych siebie i tym bardziej nie pozwalamy sobie na jakąkolwiek nieuczciwość.
Sami budujemy związek. Zostaje w nim to, co do niego włożymy
Mówi się, że brak pewności siebie, brak ufności, zazdrość i ustawiczna czujność wywodzą się jeszcze z czasów dzieciństwa. Jestem wręcz przekonana, że w dużej mierze tak jest. Pisałam o tym na początku. Jednak chyba nie doceniamy znaczenia naszej relacji „tu i teraz” i sił, jakimi wzajemnie na siebie oddziałujemy. Swoimi zachowaniami i reakcjami na co dzień możemy wiele zepsuć, ale też możemy tak wiele naprawić. My sami. Bez terapeuty. My, nasza dobra wola, szczere uczucie i zdrowa postawa.
Kto daje bezpieczeństwo, ten wszystko wygrywa
I nie musi dziać się to poprzez podporządkowanie czy ograniczanie swojej swobody w imię uspokojenia partnera i unikania sytuacji, które mogłyby u niego wywołać niepokój. Nadal spotyka się z ludźmi, wychodzi z kolegami, bawi się. Utrzymuje kontakty z koleżankami, które znał zanim Cię spotkał.
A Ty mimo to czujesz się bezpiecznie. Tak, to jest możliwe. Trzeba tylko mieć blisko osobę, która nie podsyca negatywnych emocji, i której zależy na Twoim wewnętrznym spokoju, na Twojej pewności.
Ktoś by powiedział – ok, jeśli będzie ją tak zapewniał, to w końcu ona straci nim zainteresowanie, partner przestanie ją pociągać. Nie wiem, jak odbierają to inne kobiety, ale w moim przypadku tworzenie bezpiecznej bazy, rozczula mnie i pozwala wejść głębiej w związek, rozwinąć się w nim, dawać z siebie jeszcze więcej. Strasznie szanuję takie podejście. I doceniam. I traktuję jako jedną z ważniejszych cech partnera. Tym cenniejszą, że przecież tak rzadko u innych mężczyzn spotykaną.
Zaufanie – trudno je zdobyć, ale jeśli już je masz…
Wiem, że niektórym ciężko jest obdarzyć drugą osobę zaufaniem, nawet mimo jej wielokrotnych zapewnień. Jednak wszystkich szczerze namawiam do walki o swoje poczucie bezpieczeństwa i spokojny stan ufności. To już jest wewnętrzna praca każdego z nas.
Mój przyjaciel mawia – Ufaj, nic nie stracisz, a zyskasz wiele. A kiedy słyszysz to po raz setny w podobnej sytuacji, zaczynasz po pierwsze kojarzyć, czego dotyczy Twój problem (jakich leków, jakich sytuacji), a po drugie, wierzyć, że to zdanie ma sens. Po prostu ufaj. Spokojnie, nic nie stracisz, możesz tylko zyskać.
Do Panów powiedziałabym bardzo podobnie – Nie przepychaj się w walce o „wolność” i większą swobodę. Daj kobiecie bezpieczeństwo. Nic nie stracisz. Naprawdę nic. A zyskasz wiele. Wraz ze swoją upragnioną swobodą.
:)