PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Gdy „kocham cię” pada za często

Przyjęło się myślenie, że kobiety uwielbiają wyznania miłości i chciałyby słyszeć je co chwilę. Panowie natomiast, choć nieskorzy do tak częstych wynurzeń, starają się sprostać wyzwaniu. I tak oto z „głębokiej miłości” przechodzimy w „płytką uprzejmość”.
Kocham Cię pada za często

 

Tak naprawdę preferencje bywają różne. Niektóre panie lubią słyszeć „kocham cię” podobno co najmniej raz w tygodniu. Inne słyszą codziennie, choć wolałyby wcale.

Te drugie twierdzą, że są raczej zwolenniczkami wyrażania miłości poprzez gesty i zachowania – umył mi samochód, spojrzał na mnie jakoś tak inaczej, powiedział ironicznie, ale z czułością „mój ty politologu”, kiedy wymądrzałam się w tematach, na których zupełnie się nie znam itp. O, taka miłość.

„Kocham” zamiast „miłego dnia”?

Mimo że stereotyp głosi, iż mężczyźni za rzadko wyznają swoim partnerkom miłość, którego to wyznania one z kolei pożądają, to jednak niektórzy tak bezmyślnie nadużywają „kocham”, że trzeba by wysłać ich na jakiś odwyk.

Przykład z życia: Julka zrobiła kolację. Konrad przeszczęśliwy. Tym bardziej że rzadko jedzą w domu coś ciepłego. W ten oto uroczy wieczór mógł powiedzieć – „Ale pyszności! Mam najlepszą żonę pod słońcem!”. Ale jakoś tak wolał: „Pyszne, kocham cię skarbie”. Następnego dnia podwozi ją do pracy. Zamiast życzyć „miłego dnia”, rzuca – „pa, kocham!”. Codziennie o 8.50 pada „pa, kocham”. Już po dwóch tygodniach niewiele ono znaczy. Dochodzą do tego SMS-y, kończące się wiadomo czym zamiast kropki.

Bywa oczywiście, że kobiety również przesadzają, ale dziś skupiam się na panach, ponieważ ostatnio podejrzanie często dochodzą mnie słuchy o tego rodzaju męskiej „wylewności”. Nie wiem, czy wynika ona z autentycznych potrzeb, czy spowodowana jest domniemanymi oczekiwaniami, o których wspominałam już kilkakrotnie. Przy okazji chciałabym podkreślić, że artykuł piszę dla osób, które pilnują, aby im się ważne słowa nie zdewaluowały. Ale przecież z pewnością są wśród nas pary, które całymi latami spijają sobie z dzióbków, a „kocham” stosują zamiast przecinków w zadaniu, i są szczęśliwe! O takich ludziach można powiedzieć, że dobrali się jak w korcu maku. Innych już dawno szlag by trafił.

Niech wyjątkowe słowa pozostaną wyjątkowe

Nie chciałabym, aby którykolwiek mężczyzna poczuł się w tej sytuacji zagubiony. Nie chciałabym też, aby padły pełne frustracji słowa: „Baby same nie wiedzą, czego chcą!”. Zwracam tylko uwagę na coś, z czym chyba większość z nas się zgodzi – pewne zwroty stosowane zbyt często tracą swoje znaczenie, zużywają się. Może nawet nie o ilość (częstotliwość) chodzi, ale o zbyt dużą lekkość i bezmyślność ich wypowiadania. Czyli o jakość.

Jeśli rozpiera Cię miłość, nie powstrzymuj się. Można wyrazić ją na tysiąc sposobów. Na przykład wynosząc śmieci. No dobrze, żartuję. Więc na dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć ;).

Tymczasem „miłosny słownik” bywa tak smutno ubogi… Na każdej stronie jedno słowo. I to akurat to najważniejsze. 

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl