Pułapka, w jaką wpadają współczesne kobiety, to zwracanie uwagi na facetów wyskakujących przed orkiestrę. Rzucających się w oczy, fascynujących. Niestety rzadko cechy te idą w parze z siłą, spokojem, zdrowiem psychicznym i bezpieczną bazą, której szukamy.

Nie chodzi o to, że potrzebujemy jakiejś szczególnej stabilizacji czy bezpieczeństwa, bo często same potrafimy sobie to zapewnić. Wiemy natomiast, na czym na pewno nam nie zależy – na ciągłej, bezsensownej gonitwie za czymś (za kimś), co nie jest warte nawet chwili zaangażowania, na co szkoda w życiu czasu i energii.
Nie zawsze byłam taka mądra :). Kiedyś pociągali mnie „zwariowani” mężczyźni (zwariowani w cudzysłowie, bo to tylko zewnętrzne pozory, w życiu szaleństwo polega na czymś zupełnie innym). Bezpośredni, spontaniczni, szybko nawiązujący kontakt. W takim tempie po tygodniu masz wrażenie, jakbyście znali się od lat. Ba, można to poczuć już po pierwszym spotkaniu. Poza tym to niezwykle przyjemne, kiedy życie biegnie tak szybko, że trzeba je doganiać zamiast na nie czekać. Emocje, wydarzenia, tyle się dzieje.
I któregoś dnia odkryłam, że to co tak niesamowicie pociąga, jest dla mnie zgubne
Wkręcam się w ten „wspaniały” wir zdarzeń, a ponieważ jest on tak przyjemny, a wszystko dzieje się niezwykle szybko, to wyłącznie na podstawie pozytywnych emocji, nawet bez decyzji, czy tak naprawdę chcę w tym wirze być, już w nim jestem.
Tylko, że… to nie jest mój wir. To nie jest moja bajka. To nie daje szczęścia. Nie daje wytchnienia. Ukojenia. Po jakimś czasie pojawiają się inne oczekiwania, inne tempo, inny odbiór rzeczywistości. I po co? I po co to wszystko? No właśnie po to, aby zrozumieć, że nie tego chcę.
Wyjście z chmury złudnych wrażeń
Co jakiś czas spotykam ludzi (tu głównie mam na myśli mężczyzn, chociaż kobiety wbrew pozorom też są ludźmi) ;), którzy funkcjonują na innym poziomie energetycznym niż ja. Albo jak to ładnie powiedział jeden mądry mężczyzna – inaczej kanalizują energię. A ja i tak myślę, że energetyczny poziom owszem ma znaczenie, ale właściwie to tylko przykrywka. Bardziej chodzi tu o „wewnętrzne zdrowie” i brak konieczności popisywania się na zewnątrz. O jakie to jest przyjemne. Z takimi osobami idziesz na równi, ręka w rękę zamiast gonić je albo wciągać ze sobą pod górę. Jeśli jesteś energicznym szaleńcem, to delikatnie Cię gaszą. Wolą podsumowania zamiast planów. A wypowiedziane przez nich słowa naprawdę coś znaczą.
Potrzebny prosty mężczyzna
Wiem, że określenie „prosty” może mieć pejoratywny wydźwięk. Jednak mnie kojarzy się wyłącznie pozytywnie. Prosty, czyli normalny, zdrowy, bezpośredni, stały, pozbawiony chwiejności, konkretny facet. Konkretny, tak to jest dobre słowo. A przed nim droga. Prosta. Szeroka. Dlatego może się na niej rozpędzić. Takie przyspieszenie to rozumiem.
Nauczyliśmy się budować napięcie – dążyć i unikać. Zbliżać się i nigdy nie osiągać. Dawać, ale nigdy do końca nie przynależeć. Wszystko kruche. Albo na pół gwizdka. Niby taka pociągająca niepewność. Dziękuję, ale chyba nie dla mnie całe to „szaleństwo”.
Pisałam kiedyś – Wybierz partnera innego niż zwykle. Czasem to naprawdę działa. Może to kwestia przejścia pewnej drogi, może doświadczenia, dojrzałości, a może po prostu wewnętrznej zmiany, ale dziś pociągają mnie wyłącznie „postacie drugoplanowe”. W moim „filmie” grają rolę główną ;)