Po czym poznać, że mężczyzna jest zakochany? Po czym poznać, że kobieta kocha? Jakie są oznaki zakochania? Co to jest miłość albo raczej po czym poznać, że to rzeczywiście miłość? Od którego momentu zaczyna się coś poważnego?
Zamierzam ująć temat całkiem poważnie. Mętna literatura, romantyczne filmy i poradniki – na bok.
Czy naprawdę mnie kocha?
Oczywiście oznak miłości jest wiele. Można by analizować je na różnych (głębokich) poziomach, ale podobno najszybciej sprawdzić to następująco – jeśli ukochana osoba jest o Ciebie zazdrosna, to znaczy, że kocha.
Zgodzę się, że ten prosty test jest skuteczny i przydatny, bo pokazuje dwie sprawy dotyczące miłości. Pierwsza pozytywna – zazwyczaj okazuje się, że sprowokowany partner szaleje z zazdrości, czyli jednak kocha. Druga smutna – jeśli robisz mu taki sprawdzian, to znaczy, że Ty jego nie.
Kto wzbudza zazdrość, sam na nią nie zasługuje
To trochę bolesny temat, bo przecież nawet, jeśli nie chcesz tworzyć atmosfery chorobliwej zazdrości, to jednak przyjemnie jest poczuć, że ukochany niepokoi się na samą myśl o utracie Ciebie.
O ile na początku znajomości nie zdziwi mnie nic (również celowe prowokowanie), o tyle potem, kiedy niepewność związku uczuciowego maleje i przychodzi czas na niezakłóconą współpracę, wzbudzanie zazdrości oznacza tylko jedno – problem ze sobą.
Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie
Dwie sprawy trzeba ustawić od nowa.
-
Jest zazdrosny, więc kocha
Niestety, nie istnieje takie proste przełożenie. Jedyne, co można stwierdzić na pewno – jeśli partner jest zazdrosny, to ma ze sobą problem (proporcjonalny do rozmiarów zazdrości). Za bardzo też nie uzurpuj sobie prawa do jego względów. Walczy nie o Ciebie, tylko o utraconą (albo nawet jeszcze nie zdobytą) miłość siebie. Gdyby ją miał, nie byłby zazdrosny i reszta zależałaby wyłącznie od Ciebie. Mogłabyś cieszyć się razem z nim albo… zaniepokoić brakiem zazdrości i spróbować ją u niego wywołać. Zgadnijmy, kto tym razem ma problem? :)
Nie bez powodu mówi się, że najpierw trzeba pokochać siebie, żeby móc zdrowo kochać innych. Tych, którzy właśnie załamali ręce, pocieszam – mamy na to całe życie. Da się zrobić.
Przeczytaj także: Nie miej sobie niczego za złe
-
Celowo wzbudza we mnie zazdrość, bo mnie kocha. A ja wzbudzam w nim, bo mi na nim zależy
Niestety. Nie kochacie się. Albo jeszcze nie kochacie. Ale o tym więcej za chwilę. Jeśli teraz myślisz sobie – jestem „psycholem” i muszę się leczyć – to dla pocieszenia powiem, że każdy z nas w jakimś sensie musi. Są tylko różne poziomy zaplątania. Jedni z zazdrości rzucają się pod pociąg, inni rzucają tam ukochaną osobę, a jeszcze inni czują satysfakcję, wyczytując miłość z oczu zazdrosnego partnera, bo z życia, z codzienności i zachowania wyczytać jej nie potrafią. Niektórzy z nich, aby było szybciej zdecydują się na psychoterapeutę, innych zmienią powoli doświadczenia i samo życie.
Tu znajdziesz więcej o pracy nad sobą: Nie czekaj, aż wybije szambo
Od którego momentu zaczyna się miłość?
Związek zmienia się, bo musi. To nieuniknione. Nie jest ani lepszy, ani gorszy – jest po prostu inny. Obawiamy się, że kiedy emocje opadną, zacznie się psuć. Tymczasem wszystko dopiero się zaczyna. Wiele rzeczy przychodzi z czasem, a to jest właśnie ten czas.
Co takiego dzieje się, czego nie było na początku? Psycholog powie, że między partnerami dochodzi wtedy do identyfikacji uczuciowej. Chodzi o utożsamianie się z drugą osobą. Jej przeżycia wywołują podobne przeżycia u mnie. Zwyczajnie, jeżeli mój ukochany cieszy się czymś, cieszę się również ja, właśnie dlatego, że on się cieszy. Jeżeli cierpi, cierpię i ja. I nie ma to nic wspólnego z racjonalnym wyborem w stylu – jest mu smutno, a ja go kocham, więc go pocieszę. Mnie też wewnętrznie jest wtedy smutno. I to bardzo.
Czy w tej sytuacji wyobrażasz sobie wzbudzić w nim zazdrość? Nie musisz sobie tego wyobrażać, po prostu nie przychodzi Ci to do głowy.
Z jednej strony wydaje się to oczywiste, z drugiej niepokojące, bo oznacza, że chyba jeszcze nie kochamy tak bardzo, jak byśmy mogli. Ile razy przecież czujesz jeszcze wpływ miłości romantycznej (egoistycznej), a czasem nawet przypominającej konkurowanie, i łapiesz się na tym, że cieszy Cię, kiedy Twój partner cierpi przez Ciebie, „bo czasem dobrze, żeby miał za swoje”.
Przejawy identyfikacji uczuciowej. Miłość
- Nieufność między partnerami jest minimalna. Nie chodzi tu, aby ślepo sobie wierzyć, ale żeby nie poruszać problemu zaufania.
- Wspólna obecność jest przyjemnością i wcale nie wpływa na zobojętnienie uczuciowe.
- Partnerów nie gnębią wątpliwości (nie stwarzają sobie powodów do cierpień na tym polu).
- Spory, które się pojawiają są szybko i definitywnie rozstrzygane. Oboje rozumieją, że przyczyna sporu jest zupełnie nieistotna w porównaniu z wartością ich związku.
A wracając do kwestii zazdrości (bo jest dobrym wyznacznikiem) – o ile na początku większość z nas, widząc przejawy zazdrości u partnera, jest spokojna i przyjmuje je z cichym zadowoleniem, o tyle później unikajmy zwiększania niepewności i pomagajmy partnerowi walczyć z jego wątpliwościami. Nie warto męczyć się bez powodu. Czas i energia potrzebne są nam na dużo mocniejsze i ważniejsze cele.