PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Gdyby wszystkie historie miłosne zaczynały się od końca

Nie czujesz się dobrze w swoim związku? Ale też nie chcesz być wiecznym singlem… Tak źle i tak niedobrze. A może chcesz poznać kogoś nowego? Prędzej czy później z nim też nie będzie kolorowo. O co w tym wszystkim chodzi?
terapia par

Od samotności do samotności z krótkimi przerwami na szczęście

Bliskie jest mi myślenie, że w pełni szczęśliwi byliśmy chyba tylko w brzuchu mamy. Zwłaszcza, że tego nie pamiętamy :) Od tamtej pory, czyli od momentu „wyodrębnienia się”, fizycznego (z czasem także psychicznego) rozdzielenia, nadaremnie szukamy idealnego zespolenia z drugim człowiekiem. A została w nas taka potrzeba.

Możemy jedynie jakby „dotykać się”, mijać, spotykać na różnych poziomach porozumienia. Ale nigdy nie osiągniemy ponownie pełni. Takiej „bezmyślnej”, totalnej. Idealnej pełni. Widocznie bardzo za nią tęsknimy, bo przynajmniej na początku każdej ważnej dla nas znajomości, próbujemy dostrzec w niej coś niesamowitego. Zdarza się, że przez moment czujemy „to”, a potem może nawet przez lata trwamy we względnie przyjemnym stanie bycia we dwoje. Jednak dociera do nas, że pozostawanie w związku niewiele w kwestii poczucia samotności zmienia. Gdzieś w środku każdy z nas bez względu na wszystko wciąż pozostaje sam. Ból egzystencjalny wpisany w ludzkie życie.

Bywają lepsze i gorsze momenty (pomijam sytuację, kiedy tych gorszych jest zdecydowanie więcej). I trzeba to uznać, przyjąć, zaakceptować, zamiast dopatrywać się problemów na zewnątrz.

Odpowiednie dla Ciebie osoby nie istnieją

Kiedyś myślałam, że to zależy od nas, od ludzi. Zawsze mogłam stwierdzić – po prostu do siebie nie pasujemy. Dzisiaj wiem, że nie ma czegoś takiego jak dopasowanie. Oczywiście, że dobrze, jeśli podobamy się sobie nawzajem, mamy podobne podejście do życia, a dodatkowo jest między nami „chemia”. Ale wiem, że nie ma na świecie osoby, która pasowałaby do mnie idealnie (prawie idealnie, to też za dużo powiedziane). I nie ma osoby, do której ja bym tak pasowała. Nie ma i nie będzie. Nigdy.

Trzeba się z tym pogodzić. Chociaż właściwie to nie jest przykra myśl. Raczej uwalniająca.

Nie ma i nie będzie :) Ha.

Mimo ogromnej potrzeby bycia totalnie kochanym, akceptowanym i mimo tego, że chcemy być z osobą, z którą współgramy, współdziałamy, nakręcamy się, motywujemy, kochamy – nigdy nie będzie wspaniale. Zresztą ten cudowny stan też by nas szybko zmęczył.

Myślisz sobie – przecież znam historie par, które przeżyły ze sobą sześćdziesiąt lat. Sześćdziesiąt lat w małżeństwie. Może nawet więcej. Kochają się. Są razem. Nie pozabijali się. Są przywiązani. Łączy ich tak wiele doświadczeń. Dziesiątki lat. Wspomnień. Dzieci. Wnuki nawet.

Ale czy oni są idealnie dopasowani? Czy oni w ogóle są dopasowani? Czy towarzyszy im nieustanna euforia i przeświadczenie, że tak oto codziennie od nowa wręcz kwitną w swojej obecności?

No gdzież!? Jasne, że nie.

Czegoś takiego nie ma. I niech obudzą się ci, którzy myślą, że takie związki istnieją. Niech obudzą się ci, którzy wzdychają na widok świeżo zakochanych dwudziestolatków albo na widok pary trzymających się za ręce staruszków.

Obserwując ludzi, ich różne sposoby na życie, widzę, że szczęśliwi są ci, którzy pogodzili się z myślą, że wędrujemy sobie od samotności do samotności z chwilowymi momentami na „szał miłości”, co u niektórych oznacza – od związku do związku, a u innych – w obrębie tej samej relacji, ale przeplatanej wzlotami i upadkami.

Ilu ludzi, tyle miłosnych historii

Kiedy poznajesz kogoś, jesteś samotny i kiedy rozpada się Wasz związek, znowu stajesz się samotny. A spójrz, ile razy w trakcie jego trwania też bywasz rozczarowany… Ile razy zaczynasz zastanawiać się, że to może „nie to”. Że nie tak wyobrażałeś sobie…

  • Są osoby, które oscylują między dwoma krańcami (bliskość-samotność) i przeżywają w sumie szczęśliwie wspólne życia.
  • Są też takie, które jeśli oddalają się, to już na zawsze. Rozstanie, rozwód, koniec wszystkiego. Koniec miłości.
  • Z drugiej strony znam wiele par, które zmyliła początkowo silna „chemia”. Mimo intensywności, ich uczucia wypaliły się bardzo szybko. Może to i dobrze. Niech to, co nie ma szans przetrwać, skończy się, zanim pojawią się zobowiązania, dzieci, mieszkanie, relacje rodzinne, wspólna przeszłość i wszystko, z czego nie da się wyskoczyć od tak sobie.

Wideo z dedykacją dla wszystkich, których przygnębiają zmiany, jakie zaszły w ich związku

Dobrze, jeśli związek zaczyna się od fascynacji, dużego zauroczenia. Bez gdybania. Zdecydowanie. Zero-jedynkowo. Tak albo nie. Chcę albo nie chcę z tą osobą być.

Jeśli chcę, połowa sukcesu. Ale i tak drugą połowę trzeba sobie dobudować. Pozostaje nam zawinąć rękawy i zabrać się do pracy, cały czas pamiętając – po pierwsze, jak to się ładnie zaczęło, a po drugie, że „samotność” jest w nas wpisana, co nie oznacza, że mamy rozstać się na pierwszym związkowym „zakręcie” albo w ogóle miłości nie szukać, zamknąć się w celi, odizolować i pogodzić z faktem, że nigdy nie będzie idealnie. Bo nie będzie :)

Życie biegnie sobie.
A teraz cofnij taśmę. I uśmiechnij się :)


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl