PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Nas dwoje, czyli miłosna układanka – konkurs

„Mój partner woli spędzać czas z kolegami niż ze mną. Gdybym była dla niego ważna, wybrałby wspólne popołudnie. Kiedyś rezygnował z wyjść dla mnie. Dziś już nie”. „Mąż chce wyjechać na kilka miesięcy za granicę, a ja boję się, jak to wpłynie na nasze małżeństwo”. Te i wiele innych dylematów towarzyszy parom, będącym w związku. Jak więc związek ten zrozumieć, tworzyć, pielęgnować i wraz z nim zmieniać się, aby to wszystko miało sens?
Nas dwoje czyli miłosna układanka

„Nas dwoje” to wydana w ostatnim czasie nakładem Wydawnictwa Czarna owca książka znanej psychoterapeutki – Marii Rotkiel. Autorka w każdym rozdziale porusza inny temat. Porady zostały zilustrowane przykładami konkretnych par i ich problemów. W poszczególnych częściach podane są zasady, których należy przestrzegać w związku. Na końcu każdego rozdziału znajdują się krótkie podsumowania i wskazówki w pigułce, o czym pamiętać. Widać, że poradnik jest dopracowany w szczegółach.

Tyle, jeśli chodzi o formę. Co do treści poruszane tematy dotyczą rzecz jasna relacji damsko-męskich, a dokładniej różnych sfer i etapów związku. Autorka zaczyna od kwestii wyboru odpowiedniego partnera/partnerki, następnie przechodzi do zakochania, budowania trwałej więzi, cieszenia się seksem, dbania o związek, aż po wszelkie nieprzyjemne czy nawet bolesne sytuacje z nim związane – kryzys, trudne emocje, rozstanie, samotność. Każdy z tych etapów jest inny i na każdym z nich pojawiają się zarówno radości, jak i nieporozumienia.

Nas dwoje

Już myślałam, że większość tematów związkowych w Malinowej poruszyłam i nic super odkrywczego raczej nie znajdę. Aż tu zaintrygował mnie pewien wątek. I właśnie na nim się dzisiaj skupię.

Wprawdzie pisałam wielokrotnie o zagarnianiu drugiej osoby, braku zaufania, zazdrości i poczuciu zagrożenia, ale nigdy nie opatrzyłam tego tak konkretnymi przykładami (w książce Marii Rotkiel pochodzą one z jej własnego gabinetu). A problem jest bardzo życiowy. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy zarówno praca, jak i inne codzienne aktywności, wymagają od wielu z nas dużej tolerancji, zrozumienia i elastyczności, wystawiając tym samym nasze związki na próbę. Mam tu na myśli np. konieczność wyjazdu za granicę w celach zarobkowych i rozłąkę z tym związaną, delegacje i wyjazdy służbowe, wyjazdy integracyjne, kolacje firmowe, zostawanie w pracy po godzinach, poświęcanie jej nadmiernej ilości czasu itp. Sytuacje te można mnożyć.

Ktoś powie – proza życia i tyle. Inny doda – to kwestia organizacji czasu i zaufania. A jeszcze inny uzna, że nigdy by na coś takiego nie przystał, ponieważ jest to niepotrzebne wystawianie związku na próbę.

Historia pewnej pary

Zanim zastanowimy się, jakie to naprawdę ma znaczenie, opiszę krótko sytuację, w jakiej znalazła się pewna para: Andrzej ma okazję wyjechać za granicę na sześciomiesięczny kontrakt, który jest spełnieniem jego zawodowych marzeń. Ale Renata, jego partnerka, nie godzi się na ten wyjazd. Mówi, że nie uznaje związków na odległość, nie zmieni zdania i już.

Z taką oto rozterką Andrzej przychodzi pewnego dnia do psychoterapeutki Marii Rotkiel. No i cóż… Rozumiem go. Ale też przyznam, że nietrudno jest mi zidentyfikować się z Renatą i poczuć podobnie jak ona. Rodzą się we mnie te same wątpliwości. Czy w takim razie z Renatą, ze mną i z każdym, kto nie chciałby tego wyjazdu jest coś nie tak? Gdzie kończy się uważność i rozsądna obawa o czyhające na związek zagrożenia, a zaczyna ograniczanie wolności i możliwości samorealizacji drugiej osoby?

Czego się boisz?

Osobom, które nie godzą się na wyjazd partnera bez względu na dodatkowe argumenty (takie pojawiły się ze strony Andrzeja – awans, korzyści finansowe dla obojga, możliwość spotkań weekendowych, kontakt przez Skype’a, obietnica romantycznych wakacji po powrocie) zwykle towarzyszą nieprzyjemne emocje. Jak wielkie muszą one być, skoro żadne racjonalne uzasadnienia i profity nie działają?

Niektórzy nazywają to egoizmem, zazdrością, zaborczością. Zawsze jednak pod spodem kryje się lęk przed stratą, który podpowiada: „Nie gódź się, bo go/ją stracisz!” „Nie ustępuj!”. A prawda jest taka, że stracić możemy kogoś właśnie wtedy, gdy go ograniczamy, gdy zaczynamy przemocowo i bezrefleksyjnie stawiać na swoim (Rotkiel, 2014).

Łatwo powiedzieć.

Godzenie się na szczęście partnera bywa dla wielu osób trudne. (…) Świadomie lub podświadomie uważają, że wszystko, co ich bezpośrednio nie dotyczy, jest zagrożeniem dla relacji. „To mi ją/jego zabiera”, myślą. Takie nastawienie wynika z ich niskiej samooceny, również z przymusu budowania relacji symbiotycznych. Brak poczucia własnej wartości powoduje lęk, że ktoś lub coś jest od nas bardziej atrakcyjne, ważniejsze dla ukochanej osoby. To rodzi zazdrość i zaborczość. Osoby z tendencją do symbiozy nie tolerują niczego, co nie jest wspólne, co stanowi przestrzeń, prywatność drugiego człowieka. Dlatego niska samoocena i tkwienie w toksycznych relacjach często idą ze sobą w parze (Rotkiel, 2014).

Przepracowanie własnych trudnych tematów

Od tego trzeba zacząć. Mamy swoje interpretacje i przekonania. Jednak nie zawsze to, co czujemy, pozwala nam być pewnymi naszej hipotezy. Niestety brniemy w te myśli i sami siebie nakręcamy. Czasem wynika to z naszych doświadczeń (albo tych bardzo dawnych – z dzieciństwa, albo całkiem świeżych, np. dotyczących ostatnich nieudanych relacji). Niestety przenosimy je na inne osoby. Bywa, że całkiem niesprawiedliwie i niesłusznie. Na szczęście większość tych rzeczy da się przepracować.

Jak to zwykło się mawiać – jedyne, czego należy się bać, to chyba najbardziej własnego strachu. Rzadko zdajemy sobie sprawę, jak mocno determinuje on nasze zachowania. Chociaż samo uświadomienie sobie przyczyny  i zrozumienie tego mechanizmu, raczej nie pomoże. Ciężko jest opanować nagle rodzące się obawy siłą woli. Poza tym spotkałam się argumentem, że to przecież przystosowawcze, kiedy osoby, które raz już się sparzyły, dmuchają na zimne. Wracając do sytuacji Renaty, partnerki Andrzeja – z palca sobie swoich obaw nie wyssała. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli nie mąż, to ktoś kiedyś w życiu musiał ją mocno zawieść.

Myślę, że „Nas dwoje” może być dla niej oraz dla wielu kobiet i mężczyzn, konfrontujących się z podobnymi związkowymi rozterkami, sugestią, że symbolem trwałości relacji bardziej niż serce, powinna być konewka. Nie ma co liczyć, że uczucie samo obroni nasz związek. I że „jakoś to będzie”. Albo podlewasz. Albo zasuszasz.

Nas dwoje, czyli miłosna układanka

KONKURS

Mam 5 egzemplarzy „Nas dwoje” do rozdania! Możesz wygrać jeden z nich (dla siebie lub na prezent dla kogoś bliskiego). A zadanie konkursowe jest następujące:

Napisz proszę w komentarzu pod artykułem, czy Twoim zdaniem Andrzej powinien wyjechać, decydując się tym samym na kilkumiesięczną rozłąkę z żoną, czy może zachowując wszelkie środki ostrożności, zrezygnować z wyjazdu (kosztem rozwoju zawodowego, ale dla dobra związku)? WYJECHAĆ czy ZOSTAĆ? Uzasadnij swoją odpowiedź.

Zaznaczam, że nie istnieje jedna prawidłowa odpowiedź. Wiemy, jak to powinno wyglądać w sytuacji idealnej, „książkowej”. Jednak życie jest dużo bardziej złożone. Chcę poznać Twój szczery punkt widzenia. Być może poparty osobistymi doświadczeniami albo po prostu obserwacjami otoczenia i wewnętrznymi przekonaniami na ten temat.

Konkurs trwa od 6.06.2014 do 11.06.2014 do godziny 23:59. Nagrodzę pięć osób. Wyniki zostaną podane w ciągu trzech dni od zakończenia konkursu na fanpage’u MalinowejTv.

Wyniki

Jak zwykle trudno było wybrać pięć osób spośród wszystkich, które wyraziły swoją opinię. Nagrodziłam te, których komentarze wniosły do dyskusji „coś jeszcze” – jakiś dodatkowy wątek, nowe ciekawe spostrzeżenie. Bardzo, ale to bardzo dziękuję wszystkim za podzielenie się swoim zdaniem.

Książkę „Nas dwoje” otrzymują:

Aga – zwróciła uwagę na odczucia tej drugiej (wyjeżdżającej) strony w sytuacji, gdy partner zgadza się i nie robi problemu – głęboka wdzięczność. Może dla tej głębokiej wdzięczności warto…

Marta – poruszyła wątek zaufania/braku zaufania nie tylko do swojego partnera, ale i do obcych ludzi oraz kwestię wystawiania związku na próbę – jeśli wiemy, że coś szkodzi, czy warto mimo wszystko iść w to?

Mylena – zaproponowała konkretne wyznanie. Gdybym była na miejscu Renaty, chciałabym usłyszeć takie słowa :).

Marta (druga Marta) – Rzeczywiście, taki wyjazd może być okazją (szansą wręcz), aby Renata pokonała swoje lęki. Na co dzień przeżywając podobne (choć dużo mniejsze) obawy, jakoś sobie z nimi radzimy. Co powoduje, że ignorujemy je. W sytuacji trudniejszej jesteśmy zmuszeni wziąć się wreszcie za siebie i niektóre sprawy w sobie „naprawić”.

Dominika – Jeszcze nieco inny punkt widzenia. No ale racja – Renata ma wspierać Andrzeja poprzez pomaganie mu w realizacji jego marzeń zawodowych, a Andrzej? Andrzej mógłby wspierać swoją kobietę w uporaniu się z jej problemem. Cóż to będzie za obustronne wsparcie, jeśli zostawi ją z tym samą…

Gratuluję i proszę o kontakt marzena@malinowa.tv ;) Potrzebuję Waszych danych do wysyłki – imię, nazwisko, adres i numer telefonu dla kuriera.

 

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl