PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Szkoła. Najważniejszych spraw ciągle musimy uczyć się sami – konkurs

Lekcje miłości. A miłością jest tu wszystko. Osoba, która kocha podejmuje odpowiedzialność. Odczuwa wstręt na myśl o trwonieniu czasu i ludzkiego potencjału. O takiej miłości będzie dzisiaj mowa. Nie o uroczych pląsach zakochanej pary wśród traw. Nie o miłości do dziecka. O autentyczności myśli i uczuć, przekładającej się na działania. Taka autentyczność jest bazą wszystkich rodzajów miłości.
Miłość

Wychodzenie poza schematy

„Miłość. O sztuce okazywania uczuć” – wydana przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne książka nie jest poradnikiem, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Jest zapisem inspirującego cyklu wykładów z lat siedemdziesiątych Leo F. Buscaglii – mówcy motywacyjnego, psychologa, filozofa, wykładowcy akademickiego, który nie bał się być banalny w swoich stwierdzeniach. Na jego „Lekcje miłości” przychodziły tłumy, aby posłuchać, jak w prosty sposób mówi o ludzkich słabościach i możliwościach. Trzeba przyznać – lektura skłania do przemyśleń. Nazwałabym ją nawet filozoficzną.

Rozbudziła we mnie potrzebę życia po swojemu. Autor namawia do wyjścia poza schematy, poza struktury, poza narzucone nam programy. I ramy.
Książka o miłości

Poświęć proszę chwilę, aby przeczytać przytoczony fragment. Wnioski można przenieść na wiele innych dziedzin życia. Zastanów się, jak często stajesz przed wyborem – „grzeczny” schemat realizowany zgodnie z programem czy praktyczna wartość dla rozwoju? W szkole, w pracy, w związku, w małżeństwie. Wszędzie.

 

***

Muszę opowiedzieć wam tę historię, bo to jedno z moich ciekawszych doświadczeń. Na wydziale pedagogicznym studiowała pewna młoda dama, która – jak sądziłem – mogła zostać jednym z najlepszych nauczycieli naszych czasów. Absolutnie zwariowana, uwielbiała dzieci. Była tak nakręcona, że nie można jej było powstrzymać. „Chcę z nimi pracować”, powtarzała w kółko. Skończyła studia, otrzymała dyplom i naturalnie znalazła pracę, ponieważ była piękna – duchowo, umysłowo i pod każdym innym względem. Przydzielono jej pierwszą klasę. Pamiętam cały ten proces, bo byłem wtedy przy niej na każdym etapie, w wielkich chwilach jej zdumienia”.

Kiedy przydzielono jej klasę, zapoznała się z wytycznymi programowymi, zgodnie z którymi – i to się do dziś nie zmieniło – pierwsza część semestru miała dotyczyć tematu „Sklep”. Tak, dobrze słyszycie, sklep. Spojrzała na to i powiedziała: „To niemożliwe. To są Stany Zjednoczone, rok 1970. Dzieciaki wychowały się w sklepach. Krążyły po sklepach siedząc w wózkach na zakupy, zrzucały z półek puszki z zupami, rozlewały mleko. One wiedzą, co to jest sklep. Więc po co mamy zajmować się sklepem?”. Niemniej to właśnie zalecały wytyczne programowe, więc pomyślała: „Hmm, może to ma jakiś sens, może zajmowanie się sklepem będzie ekscytujące. Spróbuję”. Tego pierwszego dnia usiadła z dziećmi na dywanie i zapytała: „Dzieci, co powiecie na to, żebyśmy uczyli się o sklepach?”. A dzieci odpowiedziały: „Nuda!”.

Dzieci nie są dziś tak niemądre jak niegdyś. Marshall McLuhan wykazał, że większość z nich, zanim poszła do przedszkola, obejrzała 5 tysięcy godzin programów telewizyjnych. Te dzieciaki widziały morderstwa i gwałty, widziały romanse, słuchały muzyki, były w Paryżu i Rzymie. Na ekranach swoich telewizorów widziały, jak ludzie giną z powodu wojen i przemocy. A potem te same dzieci idą do szkoły i mają się uczyć o sklepach. Albo dostają książeczki, w których czytają : „Tomuś powiedział” >>Ach!<<. Ala powiedziała: >>Ach<<. Babcia powiedziała: >>Ach<<. Pieseczek powiedział: >>Ach!<<. Do diabła z pieseczkiem! Czas najwyższy, byśmy zaczęli sobie uświadamiać, że kształcimy dzieci, a nie przedmioty. Musimy się zastanowić, kim jest to nowe dziecko, które uczymy, i jakie są jego potrzeby. W jaki sposób może ono przetrwać to, co niesie przyszłość?

Wspomniana dziewczyna, ponieważ była prawdziwym nauczycielem, zapytała: „W porządku, czego więc chcecie się uczyć?”. Wtedy jednemu z uczniów zaświeciły się oczy i powiedział: „Mój tata pracuje w laboratorium Jet Propulsion i może nam załatwić rakietę kosmiczną, możemy ją złożyć, nauczyć się o niej wszystkiego, co trzeba, i polecieć na Księżyc!”. Wszystkie dzieci zawołały: „Super! Świetnie!”. Więc ona powiedziała „OK, zróbmy to”. Następnie tata tamtego ucznia przyszedł na lekcję i zaczął budować z dziećmi rakietę kosmiczną. Usiadł z nimi na dywanie i opowiedział im o lotach na Księżyc i o działaniu statku kosmicznego. Szkoda, że nie możecie zobaczyć, co się wtedy działo w klasie. Rozmawiano o astronomii i skomplikowanych teoriach matematycznych. Dzieci nie poznawały słów w rodzaju „Ach!”, lecz terminy związane z pojazdami kosmicznymi, galaktykami, kosmosem. Słownictwo, które ma znaczenie.

Pewnego dnia, kiedy dzieciaki były całkowicie pochłonięte tą fantastyczną nauką, do klasy wkroczyła pani dyrektor. Rozejrzała się wokół i zapytała: „Pani W., gdzie jest pani sklep?”. Kiedyś opiszę tę historię dla „New Yorkera” i zatytułuję ją dokładnie tymi samymi słowami. Wtedy młoda nauczycielka poprosiła gościa na bok i powiedziała: „Rozmawialiśmy o sklepie, ale dzieci chciały polecieć na Księżyc. Proszę spojrzeć na nasze listy słownictwa i na książeczki zrobione przez dzieci. Na następne zajęcia ma do nas przyjść ktoś z Jet Propulsion, by zrobić demonstrację…”. Dyrektorka przerwała: „Pani W., zgodnie z wytycznymi programowymi ma tu pani mieć sklep i będzie go pani miała [uśmiechnęła się gorzko], nieprawdaż, moja droga?”.

Dziewczyna przyszła wtedy do mnie i wyrzuciła z siebie: „Co za banialuki pan plótł o kreatywności w nauczaniu, ładował mnie pan tym i ekscytował, a kiedy zaczęłam uczyć, okazało się, że muszę robić banany z gliny!”. Wyobraźcie to sobie: jecie banany, przewracacie się na skórkach od bananów, jest wam niedobrze od bananów i macie spędzić sześć tygodni w szkole, robiąc sztuczne gliniane banany do sklepu. Co za strata czasu! I wiecie, co zrobiła ta nauczycielka? Usiadła ze swoimi uczniami i powiedziała do nich: „Dzieciaki, chcecie, żeby pani W. była z wami w przyszłym roku? W takim razie musimy zrobić sklep”, na co dzieci odpowiedziały: „W porządku, ale zróbmy to szybko!”. Przez dwa dni przepracowali cały sześciotygodniowy materiał” (L. F. Buscaglia, 2014, s. 38-42).

Co to jest miłość?

 

Trzy najważniejsze wnioski z „lekcji miłości”:

  1. Nauka nastawiona na dzisiaj nie jest wystarczająca. Trzeba przewidywać, jak świat będzie wyglądał za pięćdziesiąt lat, i kształcić z myślą o tych latach.
  2. Osoba pełna miłości jest spontaniczna, elastyczna. Wie, co to dyscyplina i wie, czym jest darowanie sobie dyscypliny i pójście za pasją.
  3. Jawność. Kiedy coś czujesz, niech ludzie to wiedzą. I o dobrym, i o złym. Więcej autentycznego, szczerego zachowania.

Sensowne ogarnianie swojego życia

Książka o miłości okazała się być książką o mądrym życiu. Dobrym życiu. Najbardziej podoba mi się, że miłość została tu opisane zupełnie innym językiem. Kochać to po prostu sensownie żyć. Unikając bezmyślnego odwzorowywania.

Miłością jest tu uczenie z pasją. I pasja uczenia się. Miłością jest elastyczność, poszukiwanie, dawanie sobie czasu. Nie nacisk i zmuszanie do pójścia zgodnie z naszym lub czyimś widzimisię. Miłością jest dbanie o siebie. Miłością jest zmiana, podążanie za potrzebą, a nie tworzenie programów, które niewiele mają wspólnego z tym, czego będzie od nas wymagało życie.

Nie przekreślam znaczenia edukacji, jednak zgodzisz się chyba ze mną, że szkoła w dużej mierze przygotowuje do życia, które nie istnieje. A przecież po niej przychodzi druga, bardziej wymagająca szkoła. Życia.
Indywidualny tok nauczania.
I dla każdego inny program.

Najważniejszych spraw ciągle jeszcze musimy uczyć się sami.

KONKURS

Do wygrania jest oczywiście egzemplarz książki „Miłość. O sztuce okazywania uczuć”. A zadania konkursowe są następujące:

  1. Udostępnij ten wpis – https://www.malinowa.tv/2014/10/szkola-najwazniejszych-spraw-ciagle-musimy-uczyc-sie-sami-konkurs.html – na swojej tablicy na Facebook’u.
  2. W komentarzu pod artykułem napisz, czego nie uczy nas szkoła. Czego i tak musimy nauczyć się sami?

Konkurs trwa od 20.10.2014 do 26.10.2014 do godziny 23:59. Wygrywa jedna osoba. Wyniki zostaną podane w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu na fanpage’u Malinowej.

Wyniki

Książkę „Miłość. O sztuce okazywania uczuć” wygrywa Paulina Nastulak z komentarzem pod artykułem na Facebooku: „Moim zdaniem szkoła nie uczy dzieci kreatywnego myślenia, zajęcia przeprowadzane są wg określonych schematów, a odpowiedzi na pytania muszą zawierać się w tzw. kluczach. Życie takie nie jest, nie ma odpowiedniego sposobu jaki można by dostosować do każdej sytuacji. Dzieci, młodzież trzeba stopniowo oswajać z pewnymi sytuacjami, pokazywać możliwości, rozwiązania – przedstawiać za nimi argumenty za lub przeciw. Angażować dzieci w dyskusje, wysłuchiwać odpowiedzi. Przedstawiać obraz realny a nie wirtualny. Dzieci powinny od najmłodszych lat uczyć się jak najdłużej przez zabawę, a wtedy nauka = przyjemność.
Do programu nauczania dodałabym również aktywność fizyczną – która jest dobrym sposobem na poznanie siebie, i większą łatwość w nawiązywaniu kontaktów z innymi osobami.. (a jak wiemy nie raz wf jest omijany przez uczniów, zaniedbywany przez szkoły)”.

Gratuluję i proszę o kontakt marzena@malinowa.tv, aby podać dane do wysyłki – imię, nazwisko, adres i numer telefonu dla kuriera.


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl