Poczucie winy jest chyba każdemu znane. Dobrze wiemy, czego nie zrobiliśmy, a co zrobiliśmy źle. To nieprzyjemne uczucie. Chociaż społecznie pożądane, szlachetne. Świadczy o wrażliwości. Większość z nas ma jej wystarczająco dużo, aby poczucie winy w sobie wzbudzić, kiedy sytuacja tego wymaga. Richard Rohr, którego książki ostatnio czytam, zwraca uwagę na jeszcze inne znaczenie poczucia winy.
Jednak nawet nasze poczucie winy może schlebiać naszej próżności. Wlokłem swoje winy za sobą tak długo, jak długo czułem potrzebę uważania się za kogoś szczególnie wartościowego. Kiedy w końcu pozbyłem się tej potrzeby, zauważyłem, że wszystkie te uczucia służą tylko swoim własnym celom. Z łatwością potrafimy wzbudzić w sobie poczucie winy w związku z jakimś głupstwem tylko po to, żeby nie musieć zajmować się naprawdę ważnymi sprawami.
Czy nawet poczucie winy może mieć wymiar egocentryczny?
Paradoks, prawda? Przecież poczucie winy kojarzy się raczej z pokorą, z przekierowaniem uwagi na osoby, które zostały przez nas skrzywdzone, a nie z okazją do skupienia się na sobie albo ucieczką od myślenia o czymś innym.
Słowa Richarda Rohra wyznaczają według mnie dwa cele do pracy, aby poradzić sobie z poczuciem winy:
1. Odróżnienie fałszywego obrazu siebie od prawdziwego
Odróżnienie fałszywego obrazu siebie (ktoś „szczególnie wartościowy”, ktoś, kto potrzebuje różnych zabiegów – choćby poczucia winy – aby taki obraz własnej osoby w sobie utrzymać) od prawdziwego obrazu siebie (każdy z nas sam przed sobą może/powinien czuć się szczególnie wartościową osobą – i to jest zdrowe, prawdziwe, nie wymaga żadnych zabiegów, nie wymaga reagowania z pozycji „fałszywego ja”, sprzyja relacjom i funkcjonowaniu na co dzień; tu jednak trzeba zaznaczyć, że pozostawanie w trybie „prawdziwego ja” może być dla wielu osób bolesne, może oznaczać mierzenie się z przykrymi przeżyciami, ale to jest właśnie okazja do poradzenia sobie z nimi, a tym samym z potrzebą uciekania w „fałszywe ja”).
Rozróżnienie potrzebne jest, aby mieć świadomość, z pozycji którego obrazu siebie w danym momencie działamy, i aby zbliżać się do funkcjonowania w jak najbardziej autentycznym trybie.
2. Przepracowanie krzywd i win
Przepracowanie zarówno krzywd, jakich doświadczyliśmy (do tego jesteśmy już chyba coraz bardziej przyzwyczajeni), jak i win, jakie ponosimy w stosunku do siebie czy innych (win obiektywnych lub subiektywnie odczuwanych i sobie przypisywanych).
W słowie „przepracowanie” mieści się jakiś skończony proces, który od czegoś uwalnia, coś zamyka, daje przestrzeń na nowe wyzwania.
Wszystko po to, aby żadne przeżycia nie zatrzymywały nas na długo. Żeby nie były pretekstem. Żebyśmy ograniczyli ryzyko niezajmowania się naprawdę ważnymi sprawami – aktualnymi sprawami, aktualnym życiem, które zaniedbane, po jakimś czasie również może wzbudzić w nas poczucie winy.