Podobno nie ma dobrego związku bez złości. Co w takim razie daje nam wyrażenie złości? W jaki sposób niedopuszczanie do głosu złości zagraża związkowi? I skoro nie dusić jej w sobie, to co robić?
Nie ma dobrego związku bez złości
- Nie chodzi o rzucanie w siebie talerzami. Wiemy, że trudno jest tworzyć związek parom, które nie potrafią dać sobie czułości, ciepła, bliskości, ale też niezwykle trudno o szczęście w ich relacji, jeśli nie umieją okazać złości.
- O większą dawkę miłości potrafimy zabiegać. Marzymy, żeby kochać i być kochanymi. Ale któż z nas myśli sobie: Potrzebuję wyzwolić z siebie gniew. Albo jeszcze lepiej: Potrzebuję złości, aby ratować nasz związek. No kto?
- Doświadczamy przecież uczuć o różnym zabarwieniu. Gdyby istniały same pozytywne, życie byłoby proste, ale mamy też te mniej przyjemne i trzeba się do nich jakoś ustosunkować. Na pewno nie na zasadzie: „Jedna strona zawsze musi ustąpić” albo „W porządku, udam, że tego nie było. Dla dobra związku”. Dla jakiego dobra?
Co daje parom wyrażenie złości?
- Nie tylko złość, ale nawet nienawiść nie jest ani chorobą, ani zaburzeniem. To podstawowy biologiczny mechanizm adaptacyjny, niezbędny, aby stawiać czoło przeciwnościom, zagrożeniom i frustracji. Krótko mówiąc pomaga nam utrzymać się przy zdrowych zmysłach i wystrzegać się chorób wewnętrznych.
- „Nienawiść wykorzystywana w samoobronie stanowi uczucie konstruktywne, jest podstawową dostępną człowiekowi reakcją. Patologiczna staje się wyłącznie wtedy, gdy stapia się z nie zaspokojonymi dziecięcymi potrzebami, a destrukcyjna jest wówczas, gdy zostaje przełożona na język czynów” (1993, Jane G. Goldberg).
- Pamiętaj, że hamując swoją reakcję nie zablokujesz złości, ona „odłoży się” w Twoim ciele i da o sobie znać w bliższej lub dalszej przyszłości między innymi w postaci objawów somatycznych, napięć lub chorób.
- Spójrz na korzyści – komunikując jasno swoje uczucia, zbliżasz się do rozwiązania. Na przykład, jeśli Twój partner nie chce zgodzić się na coś, co zostało już między Wami zaplanowane, a Ty komunikujesz w tej sytuacji złość czy rozczarowanie, to sprzyjasz rozwiązaniu sytuacji. Gdybyś „podkładała się” mówiąc: „Tak, rozumiem, masz rację. OK, skoro tak chcesz, niech tak będzie”, wykazujesz brak asertywności. W konsekwencji niestety szkodzisz związkowi. Dlaczego? Ponieważ nie wykazujesz troski o siebie, tłumisz emocję, okazując „zrozumienie”, a w ten sposób ani sobie nie ulżysz, ani jemu nie pomożesz kochać i cenić Ciebie. Poza tym, jeśli partner ma satysfakcję, że ustąpiłaś i znów „wyszło na jego”, to niech ma też świadomość, że im więcej w Tobie nieodreagowanej złości, tym mniej dla niego miłości. Nie ma się z czego cieszyć. Tak już jest…
- Często unikamy wyrażania złości, bo nie chcemy się narazić. Zależy nam na bliskości partnera, rodzica, ważnej dla nas osoby. Przemilczamy. Wiem, znów ciężko w to uwierzyć, ale ujawnianie słusznej złością pomaga, a przemilczanie jej (zwłaszcza jeśli jest coś na rzeczy) może tylko zagrozić wspomnianym relacjom.
W jaki sposób niedopuszczanie do głosu złości zagraża związkowi?
- Ci, którzy tłumią frustrację, sami na siebie zastawiają pułapkę, ponieważ spychając emocje ze świadomości, w końcu w ogóle tracą możliwość ich wyrażenia. Nawet, gdyby w pewnym momencie chcieli to zrobić, trudno im będzie. A zablokowane uczucia nie mają magicznych zdolności samoistnego ulotnienia się (jakby ich nigdy nie było), gromadzą się, a ich intensywność wzrasta.
- „Ci z nas, którzy sami sobie zakazują nienawiści przekonają się, że i tak nie pozbyli się tego uczucia, ale za to zyskało ono siłę destrukcyjną. Nienawiść zmienia kierunek i z osoby ukochanej przenosi się na nas samych. Jest to podstawowy mechanizm narcystycznej obrony, wykorzystywany do niszczenia siebie samych i naszych związków uczuciowych” (ibidem).
Skoro nie dusić w sobie, to co robić?
- Dopiero kiedy uświadomimy sobie własną złość, możemy starać się przestać niszczyć miłość. W przeciwieństwie do tego, co czuliśmy w dzieciństwie, okazuje się, że nie jest ona bronią (nikogo nią „nie zabijemy”, ani „nie zniszczymy” ukochanej osoby), a wściekłość możemy rozładować – głównie za pomocą słów (świadomie), ale też snów i fantazji (nieświadomie).
- Niektórzy z nas obawiają się, że wyrażenie złości oddali partnera. Przestraszy się biedak/biedaczka, jeszcze odbierze sytuację roszczeniowo albo uzna to za naszą słabość (np. złościsz się, bo jesteś zazdrosna itp. albo nie potrafisz nad sobą panować) i co wtedy? Co będzie? Może ucieknie?
- Jeśli po zakomunikowaniu słusznej złości, druga osoba reaguje ucieczką, wycofaniem, może to i przykre, ale musisz wiedzieć, że po Twojej stronie wszystko jest w porządku – postępujesz prawidłowo – tak jak „zdrowy” człowiek mówisz o swoim odczuciu – jestem na ciebie zły/zła. Czy on/ona umie się do tego odnieść? To już zupełnie inna bajka.
Spieszę uspokoić – zazwyczaj w opisywanych wyżej sytuacjach dochodzi jednak do konfrontacji zamiast ucieczki. Warto wykładać kawę na ławę. Właściwie nie ma innej lepszej opcji. Ze złością jest jak z kichaniem – lepiej nie powstrzymywać ;)