Irytuje mnie, kiedy mężczyźni pozwalają sobie w towarzystwie kobiet bez skrępowania komentować lub nawet zapraszać je (swoje koleżanki czy partnerki) do komentowania urody np. mijanych na ulicy dziewczyn. Podobnie, jeśli udostępniają krążące po sieci zdjęcia pań w negliżu czy dwuznacznych (a właściwie całkiem jednoznacznych) wygięciach.
Jeszcze bardziej irytuje mnie, że większość kobiet godzi się na taką sytuację, akceptuje ją, a nawet wykazuje widoczne podekscytowanie (nie wiadomo, na ile szczere). Zresztą nic w tym dziwnego, ponieważ za chwilę owa „tolerancyjna dziewczyna” zostanie w domyśle lub głośno nagrodzona za dystans i wyluzowanie. No super laska – w końcu ona też zauważyła, że dziewczyna obok ma „niezłe cycki”.
Wolę po kryjomu
Muszę przyznać, że mam w sobie jakiś rodzaj buntu w stosunku do tego, jak się obecnie obchodzimy z seksualnością. W jaki sposób pokazuje się kobietę, np. w mediach. Ale co tam w mediach – wszędzie. A zwłaszcza jak usprawiedliwia się zamiłowanie mężczyzn do jawnego oglądania nagości, wulgarnej nagości, a nawet pornografii.
Żeby nie było, że uwzięłam się dziś na panów, z troską przyznaję, że nie podoba mi się również, jak niesprawiedliwie przedstawia się mężczyznę – jako samca, kierującego się głównie instynktami. No chyba, że akurat rzeczywiście tylko nimi się kieruje. Ale zwykle jednak nie jest aż tak źle, dlatego unikajmy generalizowania i doceniajmy tych, którzy mają jeszcze jakiś takt i wyczucie.
Może to hipokryzja i namawianie do fałszu, ale wolę, kiedy mężczyzna ślini się na widok innej kobiety bez mojej obecności. Po kryjomu. I nie oczekuje, że będę śliniła się razem z nim.
Naprawdę nie rozumiem mody na tego rodzaju „otwartość”
„Dajemy sobie dużo swobody. Mówimy sobie, kto nam się podoba. A zwłaszcza, które jego części ciała. Mamy do tego dystans. Nie obrażamy się. Po prostu dzielimy się spostrzeżeniami, wrażeniami. I naprawdę nie mamy z tym problemu”. No jaka słodka para.
Pewnie niektórzy uznają, że jestem zaściankowa, mam starodawne poglądy i obniżone poczucie własnej wartości, ale strasznie nie podoba mi się ten rodzaj „szczerości”. Zupełnie nie wiem, czemu miałby służyć.
Kiedyś wstyd, dziś nobilitacja – jaką drogę przeszliśmy i gdzie nas ona doprowadziła?
Zmiany przyszły z zewnątrz i najbardziej widoczne są na przykładzie podejścia do nagości, seksu, a nawet pornografii. Dziś właściwie wszystko wypada i niewiele rzeczy może nas jeszcze krępować. Szkoda.
Muszę wytłumaczyć, dlaczego w ostatnim czasie naszły mnie te myśli. Rozpoczynam nowy projekt. Jest to cykl zajęć dla gimnazjalistów i licealistów na temat zagrożeń wynikających z pornografii (nie żadne tam, czego wolno, a czego nie wolno, tylko konkrety). Przy okazji szukania dodatkowych materiałów, dotarłam do ciekawych informacji.
Wiadomo, że rynek pornograficzny, aby zarabiać, musiał poszerzyć grono odbiorców. No ale jak miał się rozrosnąć, skoro pornografia dotyczy chyba najbardziej wstydliwej sfery życia – seksualności. Jego celem stało się wpojenie nam, że nie tylko wolno, ale wręcz wypada komentować, pokazywać, oceniać, ekscytować się nagością. Oczywiście jawnie. A nawet nienormalnym (świadczącym o braku otwartości i zahamowaniach) miało być odcinanie się od takich przyjemności.
Jak wyglądały początki przygotowywania nas do jawnego korzystania z erotyki i rozmawiania o niej „przy obiedzie”?
Do 1953 roku w Stanach Zjednoczonych nabywano pornografię po kryjomu, spod lady. A ten, kto ją kupował był postrzegany jako mężczyzna niższej klasy. I oto właśnie w tym samym roku Playboy wprowadził pornografię na rynek jawnie. Przez to uczyniono ją bardziej szanowaną i nadano jej status klasy średniej. Zrobiono to celowo, aby panowie mogli dokonywać zakupu bez skrępowania, i aby przemysł mógł się wreszcie rozkręcić.
Podobno w pierwszym numerze była mowa o tym, że playboy (jako typ mężczyzny) lubi spotkania towarzyskie, uwielbia słuchać muzyki, lubi twórczość Picasso i rozmowy o filozofii. Był to sposób powiedzenia, że nowy playboy to już nie jest facet z brudnych alejek czy pasaży. Były tam informacje, w co taki mężczyzna ma się ubrać, co powinien jeść, co może sobie kupić. A erotyczne obrazki były tylko dodatkiem, ponieważ czytelnik nie chciał być postrzegany jako odbiorca pornografii, a mężczyzna na poziomie.
Przesunięcie granicy tego, co powszechnie akceptowane
Zagłuszanie wewnętrznego wstydu okazało się skuteczne. Ten sam mężczyzna poczuł się wreszcie lepiej. Poza tym skoro coś stało się szeroko rozpowszechnione, to każdy mógł jawnie z tego korzystać.
I nawet nie chodzi o pornografię, bo ona jednak ślad zawsze w nas zostawia i z tym chyba nikt nie dyskutuje. Trzeba wybierać, co z tej pornografii jest dla nas akceptowalne, a co nie. Być czujnym na zmiany, jakie wywołuje w głowie i jak kształtuje nasze upodobania.
Ale wróćmy do tematu obrazków bardziej lajtowych i jeszcze bardziej dostępnych. Choć nadal ukierunkowanych na seks i podniecenie. Towarzyszą nam przecież codziennie. Nie są uznawane za pornografię, ponieważ nie obnażają miejsc strategicznych. Ale niewiele to zmienia.
Na co mężczyzna „na poziomie” pozwala sobie w towarzystwie kobiety?
- Seksowne fotki, którymi mężczyźni dzielą się z nami kobietami – od tego zaczęłam. Udostępnianie ich, czy głośne komentowanie jest słabe. W moim odczuciu czar mężczyzny wówczas pryska. Nawet super książę, w jednej sekundzie znowu staje się tylko żabą. Przestaje być wyjątkowy. Jest „jak wszyscy”. Może dlatego, że my też jesteśmy wówczas traktowane jak wszystkie.
- „Seksowna” pani na pulpicie. Moje osobiste zdanie – mężczyźnie z klasą nie wypada, nawet jeśli jest samotny i uwielbia motocykle, a zwłaszcza ten model, na którym ona właśnie siedzi (hm, bardziej leży).
- Kalendarz ścienny „na poziomie”. Może daruję sobie jego szczegółowy opis. Zresztą dawno już takiego nie widziałam. Ale każdy dobrze wie, o jaki chodzi.
- Kolejna problematyczna sytuacja – czy zachwycanie się urodą innej kobiety w towarzystwie swojej, jest na miejscu? Chyba żadna dziewczyna nie przepada za tym, kiedy jej mężczyzna ogląda się za inną na ulicy, a co dopiero, gdy pozwala sobie na niestosowne komentarze.
A gdyby kobieta zwróciła mu uwagę?
Usłyszałaby, że stwarza problemy. Że jest przewrażliwiona. Że nie ma dystansu. Albo że jest niepotrzebnie zazdrosna. Że on czuje się jak w klatce, bo musi się ze wszystkiego tłumaczyć. Poza tym taka jest natura mężczyzny.
Męskość, kultura, klasa
Kiedyś Playboy, Penthouse i Hustler, dziś stosuje się analogiczne zabiegi w innych czasopismach, portalach, serwisach. Oglądanie wypiętych tyłeczków nie jest najlepiej postrzegane, i nie jest na zbyt wysokim poziomie. Ale ten sam wypięty tyłeczek obok niby ambitnego wywiadu czy notki o super samochodach, sporcie albo męskiej diecie jest już „na poziomie”.
Ostatecznie i tak na jedno wychodzi. Mężczyzna „na poziomie” ciągle pozostaje na poziomie rozporka. Kiedyś po kryjomu, dzisiaj bezwstydnie.
PS Tekst dotyczy tylko tych mężczyzn, którzy czują, że ich dotyczy ;).