PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Każdy choć raz w życiu został zraniony

Zazwyczaj równolegle z zakochaniem pojawia się lęk. Wewnętrzny niepokój, zazdrość, czujność i obawy to cena, jaką płacimy za miłość, bliskość, zaangażowanie. Dlaczego tak się dzieje?

ona

Z życia…

Dzwoni do mnie zapłakana koleżanka i mówi: Wiem, że to głupie, ale niestety silniejsze ode mnie. Dopóki utrzymywałam z nim przyjacielską relację, czułam się dobrze. Odkąd zaczęliśmy patrzeć na siebie inaczej i spotykamy się jak para, męczą mnie obawy, że go stracę. Zamiast się cieszyć, myślę tylko o tym i we wszystkim widzę zagrożenie.

Z własnego doświadczenia. Przypomniałam sobie w tym momencie czas, kiedy byłam z chłopakiem bardzo we mnie zakochanym. Dopiero co poznaliśmy się i te uczucia wręcz go rozpierały. Był szczęśliwy. Ale jednocześnie już na samym początku smutno i ciężko westchnął, stwierdzając „no i zaczyna się…”.

„Zaczyna się…”

O jak on ładnie wyłapał ten moment i trafnie go określił. Oto właśnie wyjawił, że jest na tyle zaangażowany, aby zacząć się bać. Chodziło mu o nieprzyjemny stan, jaki pojawia się zwykle wraz z uczuciem zakochania. Na zewnątrz szczere, szaleńcze, nieopanowane uczucia, pod spodem czujność i lęk przed opuszczeniem, stratą, zranieniem.

Po drugiej stronie zakochania

Ostatnio pewna osoba opowiedziała mi swoją historię (bo każdy ma własną historię), kończąc ją pytaniem – A Ciebie nikt nie zranił?

Zranił. Wszyscy jesteśmy ranieni od zawsze. Każde nasze zawiedzione nadzieje, niezauważone albo odtrącone uczucia. Przekreślanie przeszłości. Zdrada (i to nawet niekoniecznie fizyczna). Zdrada uczuć, planów. Zdrada wspólnej przyszłości.

Przecież ja też raniłam. Może nie z zimną krwią. Ale zdarzało się, że wybierałam inne drogi, odchodziłam, mówiłam „nie”.

Myślę sobie, że każdy jednak trochę się boi. Bo zaangażowanie oznacza wystawienie się na zranienie. Albo narażenie na nie bliskiej osoby. Otrzymujesz coś, co możesz utracić. Albo dajesz coś, co możesz chcieć za jakiś czas odebrać.

Skąd się bierze czujność i niepokój?

Psychoterapeutka Katarzyna Miller twierdzi, że jesteśmy „zdradzani” od zawsze. Smutne. Właśnie to bywa podłożem naszej niewiary w siebie. Zaczyna się od małych rzeczy. Najukochańsi ludzie na świecie, czyli nasi rodzice i opiekunowie, bez złej woli, niechcący zdradzają nas bez przerwy. Obiecali, że coś z nami zrobią, a nie robią. Nastawiają nas pozytywnie emocjonalnie, a potem odwołują, zmieniają plany.

Pani Katarzyna opisuje sytuację ze swojego dzieciństwa. Miała wtedy sześć lat. Mama obiecała jej, że o czwartej nad ranem wybiorą się na grzyby. Dla małej dziewczynki była to sytuacja tak wyjątkowa, że aż nie mogła zasnąć. W końcu budzi mamę nad ranem, a ta mówi, że nigdzie nie jedzie.

I czy któryś dorosły wpadłby na to, że oto właśnie skutecznie kruszy pewność siebie swojego dziecka i powoduje, że w dorosłości, wchodząc w nowe relacje, będzie ono reagowało niepokojem, zamiast cieszyć się nowym związkiem?

Ale to nie koniec. Jako nieco starsi, umawiamy się z dawno niewidzianą przyjaciółką, sprzątamy, pieczemy ciacho, już wszytko gotowe, wyczekujemy jej jak na szpilkach, a ona dzwoni i mówi, że coś jej wypadło. Tego rodzaju odtrącanie, zdradzanie, rozczarowywanie nie jest dla nas nowością.

Potem przychodzą sytuacje dużo bardziej bolesne. Spotykasz osobę, z którą zaczynasz związek, może nawet małżeństwo. Wreszcie zdobywa Twoje zaufanie. W końcu opuszcza Cię lęk. Jest pięknie. Aż tu któregoś dnia przychodzi i mówi – to koniec, zmieniliśmy się, wypaliło się.

I co wtedy? Wybuchają wszystkie emocje naraz. Rozczarowane dziewczyny pytają mnie – jak zaufać komuś nowemu, skoro najbardziej godne zaufania osoby zawiodły?

Nie dziwi mnie już nic. Słyszałam tyle historii, widziałam tyle przeżyć. Z tego wszystkiego sama staję się czujną realistką, potrzebującą spotkać osobę, która mnie „rozbroi”.

 

Jak zawczasu uchronić bliskich? I jak uchronić siebie?

Odpowiedzialne obiecywanie. Jeśli chodzi o dzieci, niech dana im obietnica będzie święta. A kiedy nie masz zamiaru wywiązać się z niej, to nie obiecuj. Jeśli postanawiasz nie spełnić czegoś, co obiecane, to niech chociaż będą ku temu poważne powody. Wprawdzie dziecko ten rodzaj rozczarowania też musi poczuć, poznać, ale nie wolno od tak sobie szastać jego uczuciami. Jest wtedy najzwyczajniej w świecie zdradzane.

Właściwie zasady te dotyczą też dorosłych, ale tutaj skupiłabym się bardziej na zdobyciu umiejętności przyjęcia „zdrady”. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że jeżeli ktoś Cię zawodzi, opuszcza, to zwykle nie chodzi o Ciebie, a najczęściej o nic nie chodzi. I nie znaczy też, że jesteś gorszą osobą. Wszystko, co się zadziało leży po drugiej stronie. Niepotrzebnie bierzemy na siebie za to odpowiedzialność. „Zdrada” nie powinna odzierać nas z poczucia własnej wartości.

 

Ja już mam to przerobione. Z resztą przecież przerabialiśmy to razem :) Wystarczy wewnętrzna wolność, bo czas i świadomy wysiłek same leczą rany. Tułaczka i zaczynanie od nowa wpisane jest w naszą naturę. Nie ma ludzi niezastąpionych. A pustka sama dąży do wypełnienia :)

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl