Seks przyciąga. Również do kin. A potem przychodzisz, siadasz i zaczyna się. Czasem nie do końca to, czego się spodziewasz.
Lars von Trier w swoim ostatnim filmie nie pokazał super seksu, niezwykle podniecających scen z gorącą, mega atrakcyjną kobietą w roli głównej. Nie pokazał nawet porno. Spotkałam się już z określeniem, że jest kłamczuchem, który co innego obiecuje, a co innego daje. Pokazał natomiast problem, wokół którego kręci się życie osoby uzależnionej. Uwikłanej.
Dopóki oglądamy kontakt ciała z ciałem i obserwujemy narastające na twarzach kolejnych postaci podniecenie, jest przyjemnie. Ale im częściej podobna sekwencja powtarza się, tym bardziej staje się to nużące. Zaczynamy widzieć schemat, dostrzegać monotonię, rodzaj wewnętrznego przymusu, przerywane spacerami snucie się od seksu do seksu.
Po seansie. Krótka, ale szczera recenzja wygłoszona przez panią siedzącą obok mnie do swojego męża – wymęczyłam się.
I w tym oto „wymęczyłam się” zawarła wszystko. Lubię filmy, które odczarowują nasze wyobrażenie o rzeczywistości. Seks nie zawsze jest czymś przyjemnym. Seks nie zawsze miło się ogląda. Nie każda kobieta ma ochotę wczuć się w postać głównej bohaterki. I nie każdy mężczyzna fantazjuje o spotkaniu jej na swojej drodze. Choć może jeszcze o tym nie wie.
Nie podniecajmy się za bardzo
Potocznie zdarza nam się nazwać dziewczynę lubiącą seks nimfomanką. Używamy tego określenia, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Tymczasem nieprzeciętne, a być może nawet nadmierne zainteresowanie seksem może wykazywać zarówno seksoholiczka, jak i manipulująca erotyką histrioniczka, zawodowo zajmująca się seksualnością psycho-seksuolożka albo po prostu niezwykle temperamentna dziewczyna.
Nimfomania to coś zupełnie innego. Zupełnie.
Prawdziwa nimfomania
To stan patologicznego nasilenia erotycznych zainteresowań i aktywności seksualnej, w którym te potrzeby dominują nad innymi, stanowiąc o sensie życia (Zbigniew Lew-Starowicz). Funkcjonowanie seksualne należy zawsze rozpatrywać w kontekście funkcjonowania na pozostałych płaszczyznach życia.
Pustka, nie wypełniaj jej. Tu jednak pustka wypełniana jest bez przerwy. Seksem. Niestety ten koszyk nie ma dna. I taka jest właśnie natura nimfomanii.
O uzależnieniu od seksu oraz rozróżnianiu lubieżnika (nieuzależnionego) od erotomana (uzależnionego) pisałam już kiedyś tutaj.
Albo seks, albo emocje
Joe, główna bohaterka już na początku wygłasza zdanie dewaluujące uczucie, do którego dąży chyba większość z nas – „Miłość to tylko pożądanie z domieszką zazdrości”. Ostatecznie przyznaje jednak, że miłość pozwala poczuć, czym może być seks. Tylko, że sama nie jest w stanie… poczuć.
Niektórzy „wybierają” miłość, ale bez seksu. Inni seks, ale bez miłości. Dlaczego nie mogą połączyć jednego z drugim? Jakie mechanizmy psychologiczne stoją za tym, że ktoś nie chce seksu z osobą, z którą zaangażował się emocjonalnie, choć zwykle z łatwością angażuje się w seks z tymi, których nie kocha? O tym więcej tutaj.
Nie jesteś nimfomanką, ponieważ..
- mimo że czasem z powodu seksu robisz różne dziwne rzeczy, to jednak zdecydowanie nie przesłania Ci on świata
- po współżyciu odczuwasz satysfakcję, a nie smutek, osamotnienie czy poczucie beznadziejności
- kiedy czujesz seksualne nasycenie, masz potrzebę przekierowania uwagi na inne sfery życia
- nie tylko wiesz, że kochasz, ale czujesz to w sobie. Nie odcinasz się. Oczywiście dostęp do emocji jest automatyczny – nie decydujesz, czuć czy nie czuć. To się po prostu dzieje
- (no i coś, co jest niezwykle łatwe do rozpoznania) – oprócz pożądania czujesz zazdrość. Zwyczajną „cudowną” zazdrość. To jeden z tych momentów, kiedy możesz uznać, że obecność zielonookiego potwora w Twoim życiu, czasem jednak służy. I wszystko z Tobą w porządku.
„Miłość to nie jest coś, o co się prosisz”
Jak widać to nie największy problem. Czasem dostajesz miłość „za darmo” (ostatnie sceny pierwszej części) i to nadal nic nie zmienia. „Nimfomanka” jest filmem o pustce. O wewnętrznym ugorze, na którym być może nigdy nic nie rosło i nie wiadomo, czy kiedykolwiek urośnie. Seks wbrew pozorom gra w tym filmie rolę drugoplanową.
Rozpaczliwe „Nic nie czuję” i dźwięki „Führe mich” Rammsteina zamknęły część pierwszą.
„Nymphomaniac: Volume II”. Czekam. Szczęśliwe zakończenie nie zepsułoby tego filmu. Chociaż szczerze mówiąc, się go nie spodziewam.