Każdy, kto lubi się „chować”, chce być odnaleziony. Prawdziwie ukrywają się tylko ci, którzy mają coś na sumieniu. Pozostałymi kierują zupełnie inne potrzeby. I tak oto właśnie dzieci chowają się pod stołem, nastolatki pod kapturem (niektórym zostaje to na dłużej), a zakochani za drzewem. Wszyscy z pragnieniem – odnajdź mnie.
Szukanie natomiast może przejawiać się na wiele sposobów. Czujemy, że jesteśmy „szukani” choćby poprzez zwykłe codzienne zainteresowanie. Lubimy być pytani, jak było w pracy, jak się dziś czujemy, co o tym myślimy, jakie mamy zdanie na jakiś temat. To również jest rodzaj odnajdywania drugiej osoby, docierania do niej.
I być może rzeczywiście robimy to nieświadomie, ale jednak celowo. Jakbyśmy potrzebowali potwierdzenia, że osobie szukającej zależy na nas. Chcemy widzieć, że aktywnie się angażuje. Chcemy widzieć, jak stara się zwalczyć naszego focha i przywrócić dobry nastrój. Chcemy widzieć, jak cieszy na nowe wieści albo po prostu na nasz widok. Jak szuka drogi dotarcia do nas.
Podobnie jak nie wystarcza nam raz w życiu usłyszeć „kocham”, tak też trzeba wiedzieć, że nikt nie został odnaleziony raz na zawsze. Choć duża cześć z nas jest odnajdywana od lat przez tę samą osobę ;)