PORADY ZWIĄZKOWE - POMOC PSYCHOLOGICZNA - ARTYKUŁY I FELIETONY NIE TYLKO O RELACJACH

Jak uratować związek po zdradzie?

Jak żyć po zdradzie? Jak wybaczyć zdradę? I czy taki związek da się w ogóle odbudować? Psycholog powie – to zależy. Od czego więc zależy? Głównie od motywacji obojga. A jeśli motywacja jest, pozostaje podjąć kroki ratowania małżeństwa.

Jak uratować związek po zdradzie

Najpierw koniecznie zapoznaj się proszę z historią Olgi i Olka – małżeństwa, w którym doszło do zdrady. Pisałam o nim niedawno: Zdrada małżeńska – jak do niej dochodzi?

Bez przykładu, bez przyjrzenia się konkretnemu związkowi, trudno byłoby skonfrontować się ze wskazaniami, które pojawią się w tym artykule. Na pierwszy rzut oka wydają się one intuicyjne, wręcz banalne. Tylko dlaczego, jak przychodzi co do czego, nawet nie próbujemy się do nich zastosować? Szukamy cudownych recept, które nie istnieją. Tymczasem Ameryka została już odkryta.


Olga i Olek. Przyszli i deklarują, że chcą ratować małżeństwo. Od czego zacząć?

5 kroków ratowania związku po zdradzie – proste i trudne zarazem

1. Zakończenie romansu

Nie ma innej drogi. Niewierny partner w pierwszej kolejności powinien raz na zawsze zerwać kontakt z kochanką/kochankiem. Oznacza to, że nie mogą się widywać, rozmawiać ze sobą ani esemesować. Trochę przypomina to walkę z nałogiem. W zależności od stopnia zaangażowania może być bardzo trudne do wykonania (co też pokazały zmagania Olka), jednak bezwzględnie konieczne. Lepiej nie łudzić się, że pozostanie w neutralnym, przyjacielskim kontakcie z kochanką czy kochankiem jest w takiej sytuacji możliwe.

Zresztą nawet, jeśli byłoby do zrobienia, dla dobra osoby zdradzonej należy uczynić sytuację jak najbardziej jasną i czytelną. Bez cienia wątpliwości.

Osobie, która cierpi z powodu zdrady partnera i ma trudności z zaufaniem, polecam artykuł:
Jak poradzić sobie z brakiem zaufania po zdradzie?

2. Pożegnanie kochanki/kochanka

W tej konkretnej sytuacji Olek, zdradzający mąż, decyduje się ratować małżeństwo i odbudowywać więź z żoną, raniąc jednocześnie co najmniej dwie kolejne osoby: kochankę i siebie. Rzadko bywa tak, że w relacji z kochanką/kochankiem chodzi wyłącznie o seks. Nawet, jeśli taka była pierwotna motywacja, to w większości przypadków oboje zdążyli się już przywiązać, a może nawet mocno zakochać. Swego rodzaju rozdarcie („tak wiele łączy mnie z żoną, ale też niesamowicie przywiązałem się do kochanki”) jest ceną, jaką trzeba zapłacić za błędy, pochopne decyzje i nieodpowiedzialne zachowania. Bez przywiązania byłoby dużo łatwiej.

Przeczytaj: Seks bez zobowiązań nie istnieje

Zdradzającemu partnerowi nie współczujemy aż tak bardzo, nawet jeśli cierpi z powodu zerwania więzi z kochanką, bo wydaje nam się, że sam sobie zasłużył, ale jej (kochanki) trochę nam szkoda. Może nie była wszystkiego świadoma, może wierzyła, że jego związek jest już właściwie martwy. Poza tym w obecnej sytuacji ona też przeżywa boleśnie rozstanie. Jest porzucona, opuszczona, może nawet czuć się wykorzystana.

Temat cierpiącej kochanki poruszany jest chyba zbyt rzadko. Zostawiam go na któryś z kolejnych wpisów.

Tymczasem wracamy do pożegnania, czyli właściwego zakończenia romansu. Może ono przybierać różne formy, jednak w przypadku Olka oraz osób, którym niezwykle trudno zerwać kontakt, zaleca się wysłanie listu do kochanki/kochanka, w którym wyjaśniają całą sytuację. Niewierny partner pisze w takim liście o swoim bezmyślnym zachowaniu, o cierpieniu, jakie przyniósł osobie zdradzanej, o postanowieniu odbudowania więzi małżeńskiej i o konieczności całkowitego zerwania kontaktu. Kategorycznie.

Co więcej zaleca się też, aby zdradzony partner (w tym przypadku żona Olga) przeczytał i zaakceptował list, zanim zostanie on wysłany. Oczywiście z propozycją przeczytania listu wychodzi jego autor, czyli niewierny partner (Olek). Chodzi zarówno o odbudowywanie zaufania żony, jak i konkretny, choć w jakimś sensie też symboliczny sposób na zerwanie z przeszłością i rozpoczęcie nowego etapu życia. Życia po zdradzie.

Niektórzy kochankowie kończą romans w sposób niewłaściwy. Czekają aż sam się wypali. I rzeczywiście wypala się. Choć wydaje im się, że dobrowolnie nigdy nie będą potrafili z niego zrezygnować, to jednak za jakiś czas rezygnują. Romans nie jest już tak ekscytujący, jak wszędzie pojawiają się też różnice zdań. Któregoś dnia wszystko się wali. Nie z powodu dojrzałej, przemyślanej decyzji, ale z powodu kłopotów między kochankami.

Podobno około 95% romansów nie wytrzymuje nawet dwóch lat. Gdyby chociaż kochanek z kochanką stworzyli satysfakcjonujący, trwały związek, historia nabrałaby sensu. Jak widać zdarza się to dosyć rzadko. Niestety najczęściej obie relacje rozpadają się – najpierw małżeńska, potem między kochankami.

Strategię „czekam, aż samo się wypali” wybierają osoby, które nie potrafią podjąć samodzielnie decyzji. Nie jest to chyba rozwiązanie najlepsze – ostatecznie tracą wszystko.

3. Separacja

Jeśli ujawnienie romansu, a nawet próba właściwego jego zakończenia niczego nie zmieniła, potrzebna jest „przerwa” w postaci separacji. Choć najpierw zaleca się coś jeszcze. Gdy stroną zdradzającą jest kobieta, zaleca się, aby zdradzany mężczyzna przez sześć miesięcy do roku zaspokajał najważniejsze potrzeby emocjonalne niewiernej żony (za: W. F. Harley, 2014). Zakłada się tutaj, że kobieta nie weszłaby w romans, gdyby mąż zaspokajał jej potrzeby emocjonalne. Więc jeśli on wróci do tej praktyki, to ona również zrezygnuje z romansu. Oczywiście nie na zasadzie umowy, układu „coś za coś”, ale w sposób naturalny. Zostanie przywrócony dawny rytm związku. Choć z doświadczenia terapeutycznego wiem, że jeśli romans jest jawny (zdradzany mąż wie o nim), to rzadko któremu mężczyźnie starczy cierpliwości na te choćby sześć miesięcy. Trudno mu się dziwić.

Natomiast gdy zdradzającym jest mężczyzna, zaleca się jego żonie, aby już po trzech, czterech tygodniach odseparowała się od niego. Wspólne mieszkanie w takiej sytuacji działa na kobietę destrukcyjnie, wyniszczająco wręcz. Słabiej radzi sobie z tą sytuacją, niż mężczyzna postawiony na jej miejscu. Poza tym zaczyna się coraz bardziej od męża oddalać, co ostatecznie może spowodować, że nawet, gdyby on „wrócił po rozum do głowy”, jej rezygnacja, być może nawet wstręt, mogą uniemożliwić potem odbudowanie związku. Dlatego dobrze zamrozić relację w tym momencie. Zatem separacja.

Powinna ona polegać na całkowitym oddzieleniu się, tak aby osoba zdradzająca miała możliwość wyboru: albo kontakt z kochanką/kochankiem albo z dotychczasowym partnerem. Ale nigdy i jedno, i drugie. Bywa że w takiej sytuacji potrzebna jest osoba, która będzie pośredniczyła w wymianie informacji czy chociażby umożliwiała kontakt z dziećmi.

Ile powinna trwać separacja?

Do momentu aż niewierny partner postanowi autentycznie wrócić. W pełni zdecydowany ratować związek. Całkowicie rezygnujący z kontaktów z kochanką/kochankiem. Tu pojawia się pytanie, czy osoba zdradzana nadal chce tego. Zwykle jednak próba jest podejmowana. W końcu taki był cel separacji, po to właśnie separacja została wprowadzona.

A górna granica? Mówi się, że jeśli po upływie dwóch lat separacji niewierny małżonek nie zakończy romansu, zaleca się rozwód. Te dwa lata to może być jednak za długo i za późno na ratowanie czegokolwiek. Choć naprawdę różnie bywa.

Niektórzy wielokrotnie rozwodzą się i pobierają, i za każdym razem wchodzą w związek z nową siłą, determinacją.

Przeczytaj, aby sprawdzić, czy rozstanie na pewien czas ma sens: Ochronny tryb życia małżeńskiego

4. Bezwzględna szczerość, zero tajemnic i jasna sytuacja

Po co ją wprowadzać? Otóż partner zdradzający może w chwilach psychicznej słabości chcieć podtrzymywać kontakt z kochanką/kochankiem. W bezwzględnej szczerości nie tylko chodzi o ochronę przed pokusami, ale też o budowanie bliskości z partnerem. W tej sytuacji to baza, podstawa.

I tu zastanawiam się nad pewnymi praktykami. Zwykle przyjęło się uważać, że prywatność w związku jest wskazana. Ufamy sobie. Nikomu nie przychodzi na myśl sprawdzać kieszenie partnera. A jak to wygląda w okresie poseparacyjnym? Może nawet nie o przeszukiwanie kieszeni chodzi, ale o udostępnianie wszystkiego, co mogłoby budzić niepokój wcześniej zdradzanego, a dziś przewrażliwionego i przelęknionego partnera. Dostęp do telefonu i komputera partnera może w tym momencie już tak nie szokować. Kto potrafi zaufać bez tego, niech ufa. Komu trudno, może ustalić nowe „reguły prywatności” z partnerem. Ma prawo.

Sposoby są różne. Niektóre pary wprowadzają zwyczaj kilkukrotnego telefonowania do siebie w ciągu dnia jako formy meldowania się. Znają swoje szczegółowe rozkłady dnia. Nie po to, aby sprawdzać. Po to, aby budować. Partner wcześniej wcześniej zdradzający sam proponuje takie rozwiązanie. Chce być w kontakcie, chce na każdym kroku udowadniać, że jest skupiony wyłącznie na odbudowywaniu związku. A gdyby nawet partner zdradzany zaproponował takie postępowanie, to i tak nikogo to nie bulwersuje. Co może bardziej zbulwersować niż zdrada, która już miała miejsce. Teraz chwytają się tego, co się u nich sprawdza, co działa. Strategia „zero tajemnic” może w tym momencie się sprawdzić. O ile oczywiście jest przez obie strony akceptowana. I dobrowolna.

5. Zaspokajanie wzajemnych potrzeb

Kiedy przywołamy historię Olgi i Olka, jasno widzimy, czego zabrakło. Namiętności. I wspólnego spędzania czasu (np. wspólna rekreacja). Najczęściej brak zaspokajania potrzeb przez jedną ze stron jest spowodowany brakiem zaspokajania innych przez drugą. Olga twierdziła, że potrzebuje czułości i rozmowy. Seks z mężem zmienił się według niej w szybki i mechaniczny. Dlatego też nie miała na zbliżenia ochoty. Olek akceptował to i do niczego jej nie zmuszał. Jednak jak tylko spotkał ciepłą kobietę, która po pierwsze zainteresowana była nim, jego życiem, a po drugie odpowiedziała też na seksualne potrzeby, zaangażował się bez reszty. Wszystko ma swoją przyczynę.

W każdym związku może brakować czegoś innego, dlatego na starcie (najlepiej w obecności terapeuty) odkrywamy, „o co chodzi”, gdzie to się zaczęło.

Niektórym się wydaje, że dobry związek to ten, w którym oboje partnerzy toczą od rana do wieczora interesujące dyskusje, a w przerwach między nimi wskakują ochoczo do łóżka. I tak przez 20, 30, 40 lat…

Nawet najcudowniej na świecie dopasowani partnerzy wkładają w relację jakiś wysiłek. I to zwykle niemały. Może to nie jest wysiłek oparty na udręce czy wyrzeczeniu, ale jednak rzadko też na czystej przyjemności. Czasem oboje dają coś z siebie mimo braku ochoty. A jednak ostatecznie wynik wychodzi na plus.

Warto czy nie warto?

Niestety odbudowywanie relacji nie przypomina pięknych scen z filmu, kiedy to oboje rzucają się sobie w ramiona i od tej pory są pewni, że chcą być razem już na zawsze, nie zważając na niedaleką przeszłość.

Przez jakiś czas osoba uprzednio zdradzająca wraca myślami do kochanki/kochanka, będąc nadal w stanie zakochania czy może delikatniej – zauroczenia. Natomiast osobę zdradzaną jeszcze bardzo długo męczy podejrzliwość i brak zaufania.

To wszystko wydaje się niezmiernie trudne do wykonania. Samo wspomnienie o zdradzie skutecznie zniechęca. Niepewność obciąża i podcina skrzydła. Nagle tracimy wizję nas jako idealnej pary, która miała żyć długo i szczęśliwie. Otrzymujemy miano „związku po przejściach”.

Kiedy opadnie kurz…

Zdrada. Jeśli nie zabije, to niestety bardzo zrani. Nielicznych, naprawdę nielicznych wzmocni. Ale żeby to stwierdzić, żeby się przekonać, trzeba przeżyć ze sobą potem co najmniej te kolejne 10, 20, 30 lat.

 

 


Podoba Ci się ten wpis?

Udostępnij go znajomym. A jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach, zapisz się do NEWSLETTERA.

 


Zenbox.pl